Nawiązując jeszcze pokrótce do poprzedniego posta, w którym
pisałam o tym czy „drogę do ołtarza” przebyć z mężem, tatą, czy też może drużyną
piłkarską, dodam jeszcze tylko, że swego czasu natknęłam się w Internecie na filmik, na którym to para
młoda podchodziła do ołtarza tanecznym krokiem : ) I nie towarzyszyła temu muzyka kościelna, ale
jakiś żywiołowy przebój : ) Rzecz miała
miejsce oczywiście w liberalnej Ameryce (w USA), no bo przecież gdzież by
indziej : P Podejrzewam, że w naszym kraju raczej nie
byłoby możliwe coś takiego. W „moim” kościele
na pewno nie : ) W każdym bądź razie,
jest to też jakiś pomysł i postanowiłam o nim wspomnieć na blogu, bo może
jednak ktoś z Was zechce się tym zainspirować : ) No
dobrze, przejdźmy teraz do kolejnej jakże „amerykanskej”
kwestii ślubnej jaką jest ułożenie
własnego tekstu przysięgi, tak bardzo popularne przede wszystkim w filmach z
USA. Oczywiście zawsze to pan młody ma problem z ułożeniem tekstu, nigdy pani
młoda : ) Od jakiegoś czasu również i u
nas można mieć swój tekst przysięgi małżeńskiej – zarówno w kościele jak i w
urzędzie – jednak nie ma przyzwolenia na to, by swoim tekstem całkowicie zastąpić
ten standardowy. Z reguły wygląda to w ten sposób, że po wygłoszeniu kościelnego
lub urzędowego tekstu, para młoda może dodać coś od siebie, np. podczas
nakładania obrączek. Oczywiście musimy na to uzyskać pozwolenie i oczywiście łatwiej
jest je uzyskać od urzędnika niż od księdza : P
Bez złośliwości – księża są po
prostu mniej przychylni tego typu „fanaberiom”. Musimy pamiętać, że to właśnie
te osoby - udzielające ślubu - mają
ostatnie słowo jeśli chodzi o dodanie czegoś od siebie. Zanim więc ułożymy
własny tekst warto się zorientować, czy w ogóle istnieje możliwość jego
wygłoszenia. Przy uzyskaniu negatywnej odpowiedzi panie zapewne będą
rozczarowane i zasmucone, a panowie szczęśliwi i poczują ulgę : D (bez urazy
panowie – takie życie, taka prawda : P )
Nie wiem czy ja zdecydowałabym się na coś takiego. Jestem wprawdzie osobą
otwartą , ale czy na tyle, by na forum wypowiadać coś tak osobistego i
związanego z moimi uczuciami? Musiałabym się nad tym głęboko zastanowić. Wiem
natomiast, że mój mąż nie musiałby się w
ogóle zastanawiać. Jego odpowiedź brzmiałaby : NIE : P Myślę,
że miałabym mniejsze problemy z wygłaszaniem tekstu przy ludziach, gdyby mógł
być on tekstem z humorem, nie zaś typowo romantycznym i „wylewnym”. Jednak z drugiej
strony, czy chciałabym w tak ważnej, podniosłej chwili, w kościele mówić rzeczy
żartobliwe? Chyba nie. Jednak gdybyśmy brali ślub w urzędzie? Hmmmm… : ) Co można zawrzeć we własnej przysiędze? Cóż,
nigdy takowej nie układałam, ale jak tak się nad tym zastanawiam, co ja bym tam
zawarła to myślę, sobie, że albo skupiłabym się na uczuciach jakie żywię do
mojego wybranka, albo może na tym jak zmieniło się moje życie, gdy się w nim
zakochałam? Nie wiem. Myślę też, że w tej kwestii ciężko cokolwiek doradzić, bo
jednak każdy sam czuje i wie co chciałby wyznać. Mogę jednak bez problemu
doradzić czego na pewno nie powinnyśmy mówić
: ) Tego, że jego brudna bielizna
nie trafia do kosza na pranie jakby co
najmniej go nie dostrzegał lub nie wiedział o jego istnieniu : P
sobota, 25 kwietnia 2015
poniedziałek, 20 kwietnia 2015
PO AMERYKANSKU : P - droga do ołtarza
Autor:
Kamila
Wbrew pozorom tytuł nie oznacza, że mam zamiar opisać jak
wyglądają śluby w USA : ) Chodzi mi
raczej o pewne elementy, czy też aspekty ceremonii, które, my Polacy, „ściągamy”
z Zachodu : ) A że papugować nawet lubimy, co widać, słychać
i czuć od momentu kiedy zapanowała demokracja, to i branży ślubnej nie ominęło
to ”zjawisko” : ) Chciałabym w tym
poście ( lub postach – zobaczymy ile uda mi się nagnieść : P ) zająć się trzema konkretnymi kwestiami,
które przywędrowały do nas zza oceanu. Pierwszą z nich jest zwyczaj, że to
ojciec prowadzi pannę młodą do ołtarza, nie zaś mąż. Ten, biedny i zdenerwowany,
czeka aż ojciec doprowadzi swój skarb do niego i odda (lub nie: P ) pannę młodą
„w objęcia” jej przyszłego małżonka. W amerykańskim stylu ojczulek, odprowadziwszy
swą księżniczkę, powinien jeszcze powiedzieć
przy „oddawaniu jej ręki temu facetowi” jakiś
ckliwy tekst typu „opiekuj się nią” (jakby sama nie umiała o siebie zadbać : P),
czy „oddaję ci mój największy skarb”, itp. Jeśli u nas zdarza się, że jednak to
tata prowadzi panią młodą przed ołtarz, to szczerze mówiąc nie wiem czy wypowiada
jakikolwiek tekst. Chyba tylko raz miałam
okazję uczestniczyć w takim ślubie i byłam zbyt daleko, by zauważyć, a już w
ogóle by cokolwiek usłyszeć : P W każdym
bądź razie, my Polacy, nie jesteśmy aż tak wylewni jak Amerykanie, nie mamy
czegoś takiego typu „feel the moment
i najlepiej jeszcze się rozbecz” jak oni. Oczywiście nie próbuję być tu
złośliwa, chociaż może tak to wygląda. Po prostu mówię jak jest. A że zdarzyło
mi się spędzić trochę czasu w USA to piszę z własnego doświadczenia. Mi jakoś szczególnie
nie zależało na tym, aby drogę do ołtarza przejść z moim tatą, ale moja siostra
bardzo tego chciała. Niestety nasz jakże zasadniczy proboszcz poinformował Ją,
iż jest to zwyczaj pogański (!) i nie pozwolił Jej na to. Więc ja nawet nie
próbowałam zastanawiać się nad tą kwestią, gdyż wiedziałam co usłyszę od księdza : )
Poza tym, fajnie było jednak „przejść się” z mężem pod ten ołtarz.
Byliśmy bardzo wyluzowani i nie szliśmy pod rękę jak większość par, tylko
trzymaliśmy się za ręce. Trochę jakbyśmy spacerowali po plaży : D Ale
za to nie było to takie sztywne tylko takie nasze : ) W sumie to nie wiem czemu nasz ksiądz uważa
ten zwyczaj za pogański. Po tym jak przekazał tą negatywną odpowiedź mojej siostrze starałam się znaleźć na ten
temat jakieś informacje i nie znalazłam żadnych potwierdzających tę tezę. Znalazłam
natomiast informacje, że para młoda może „zaprosić” do „orszaku przed ołtarz”
kogo sobie zażyczy. Czyli tak na dobrą sprawę wszyscy goście mogli by iść za
młodą parą : ) Na to w sumie nasz proboszcz się zgodził. Poinformował
moją siostrę, że jak chce to rodzice Jej i Jej męża mogą iść za świadkami :
) Nie wiem czy chciałabym mieć taki „ogon” za sobą.
Przecież ja miałam tren! No tylko by brakowało, żeby ktoś mi na niego nadepnął.
Już ja bym mu pokazała drogę! Powrotną : P
wtorek, 14 kwietnia 2015
ASERTYWNOŚĆ
Autor:
Kamila
Przez wielu ludzi często definiowana jest jako umiejętność
mówienia nie innym osobom. Po części
jest to prawda, bo asertywność jest rzeczywiście związana z wypowiadaniem własnych
myśli szczerze i otwarcie. Jednak definicja jest o wiele bardziej złożona. Bycie
asertywnym oznacza wyrażanie swoich opinii, zdania, emocji i postaw w sposób,
można powiedzieć, nie powodujący w nas żadnego lęku czy strachu. Ale przede
wszystkim jest to wyrażanie siebie (tak ogólnie można to ująć) bez naruszania
praw innych osób, ranienia ich uczuć i bez
używania przy tym agresji oraz sprawiających przykrość tym osobom słów czy czynów. Tak więc mówienie nie jak najbardziej zawiera się w tejże
definicji, ale, jak już wspomniałam, asertywność nie tylko na tym polega.
Człowiek, który posiada tę cechę jest osobą, która ma jasno określony cel, wie
czego chce, jednocześnie zdając sobie sprawę ze swoich wad i słabości, co
powoduje, że nie bierze na swoje barki zadań, którym nie jest w stanie podołać
i o tym także potrafi jasno i wyraźnie mówić otoczeniu. Taka osoba potrafi też
dbać o swoje interesy oraz egzekwować swoje prawa. Ktoś, kto „dba o siebie” bez
zważania na innych nie powinien nazywać siebie osobą asertywną. Czy ja jestem
asertywna? Hmmmm….. Cóż, na pewno bardziej niż kiedyś, tylko nie wiem czy można
być asertywnym tylko „po części” : ))) Gdy byłam dzieckiem oraz przez część mojego
nastoletniego życia bywało z tym gorzej niż jest teraz. Bardzo chciałabym być
taką w pełni asertywną osobą i myślę, że jestem na dobrej drodze ku temu :
) Bardzo staram się w swoim życiu mówić
otwarcie o swoich wymaganiach, potrzebach, opiniach, zdaniu, nie robiąc przy
tym przykrości. Dlaczego piszę o tym na swoim blogu, który, bądź co bądź, jest przecież
o ślubach? : ) Bo uważam, że taka cecha
jak asertywność bardzo dobrze wpływa na nasze poczucie własnej wartości oraz
nasz stan umysłu, co według mnie łączy się z tym, że im większą mamy samoocenę, oraz im pozytywniej patrzymy na
świat, tym lepsze ma to odbicie w tym co robimy oraz w samych nas. To oznacza,
że pozytywny stan umysłu ma nawet wpływ na nasz wygląd : ) A to, jak już ustaliłyśmy, jest bardzo ważne
dla każdej panny młodej. Poza tym na pewno posiadanie tej cechy przyda się przy
każdym planowaniu ślubu. Szczególnie, gdy trzeba będzie grzecznie powiedzieć nie przyszłej teściowej, według której
kokardki na serwetkach powinny być błękitne, a nie fioletowe : P
środa, 8 kwietnia 2015
POMPONY : )
Autor:
Kamila
Gdybym w tym roku wychodziła za mąż myślę, że planując
wystrój sali weselnej wzięłabym pod uwagę rozwieszenie tiulowych pomponów :
) Są one ostatnio bardzo “na czasie”.
Pierwszy raz zetknęłam się z tego typu ozdobą, gdy byliśmy na sesji niemowlęcej
z naszą córeczką. Elementem dekoracji były, między innymi, właśnie tiulowe
pompony. Stwierdziłam, że bardzo chciałabym, aby pokój mojego dziecka również był
nimi przystrojony – oczywiście bez przesady : ) Moja koleżanka ze szkoły rodzenia podpowiedziała
mi, że mogę je zrobić sama, o czym nie wiedziałam : P A przynajmniej
nie wpadłam na to, aby samej sprawdzić czy w Internecie nie ma jakiegoś filmiku
instruktażowego demonstrującego jak się wykonuje owe ozdoby. W dzisiejszych
czasach to dość dziwne, nieprawdaż? Zazwyczaj pierwsza rzecz, jaką się robi, to
sprawdzenie czy w Internecie nie ma informacji na dany temat, który nas interesuje
: P Oczywiście, że takowy filmik – nie
jeden – istnieje. Łatwo znajdziecie go na YouTube. Tak więc, gdyby któraś z Was
zdecydowała się na dekoracje weselne z użyciem pomponów, to jak najbardziej
może je nawet wykonać sama, bez potrzeby zlecania tego komuś i ponoszenia
dodatkowych opłat. Trzeba tylko zakupić rolki tiulu – lepszy jest ten sztywny
typu tutu – który wcale nie kosztuje wiele,
bo za rolkę, chyba 15 metrową, zapłacimy jakieś 3,50 zł. No i trzeba mieć zapas
wstążki. Zresztą takie pompony wcale nie muszą wisieć. Ułożone gdzieś w rogu sali,
czy na stole będą wyglądały równie fajnie. Pompony można wykonać na dwa sposoby
oraz w różnych rozmiarach. Ja zrobiłam dla mojej córeczki takie o mniejszej
średnicy, bo chciałam nimi przystroić łóżeczko. Gdy przeniosę Lilianę do Jej
własnego pokoju planuję zrobić nieco większe : ) Myślę,
że zrobienie takich dekoracji na własne
wesele sprawiłoby mi dużą frajdę : ) Nad
doborem kolorów nie musiałabym zbyt długo myśleć - wiadomo, krem i róż : D Obowiązkowo : )
niedziela, 5 kwietnia 2015
Autor:
Kamila
Z okazji Świąt Wielkiej Nocy chciałabym życzyć Wam dużo zdrowia, spokoju, samych cudownych chwil w gronie najbliższych osób oraz wytrwałości w gorączce ślubnych przygotowań : )
Kamila i Mały Kurczaczek Wielkanocny : D
Subskrybuj:
Posty (Atom)