środa, 10 lutego 2016



Bardzo długo zastanawiałam się jak zatytułować dzisiejszego posta, a także  jak go w ogóle zacząć…. I szczerze przyznam, nadal nie wiem. Ale przecież już go zaczęłam, więc może dalej już jakoś pójdzie : ) 
Gdy zaczynałam tworzyć tego bloga miałam dużo wątpliwości, czy aby na pewno się do tego nadaję. Jednak otrzymane od niektórych osób informacje zwrotne mówiące, że treść zawarta w moich wpisach, a także forma w jakiej to wszystko przedstawiam są na bardzo dobrym, przystępnym poziomie skutecznie rozwiały te wątpliwości: )   Więc chyba dałam radę : )   Dla mnie ten blog miał być swego rodzaju „przedłużeniem” przeżywania organizacji mojego ślubu, która dała mi tyle radości, i której bardzo mi brakowało kiedy było już po wszystkim. Bardzo chciałam też podzielić się z innymi, czyli z Wami, moimi uwagami i radami, a nieskromnie dodam, że w doradzaniu jestem dobra : )   Dla Was mój blog miał (i ma) stanowić swego rodzaju natchnienie oraz inspirację, a także zbiór przydatnych informacji i wskazówek. Mam nadzieję, że tak właśnie było, jest i będzie nadal.
Choć postanowiłam zrobić sobie przerwę w jego prowadzeniu, nie zmieni to faktu, że w dalszym ciągu wszystko co tutaj opisałam będzie dostępne dla tych, którzy tylko zechcą zapoznać się z moimi postami. Nie umiem powiedzieć jak długa będzie owa przerwa – czy wrócę do pisania o ślubach? A może w międzyczasie wpadnie mi do głowy pomysł na zupełnie inną tematykę bloga? : )  Któż to wie : ) 
Na razie jednak chcę i muszę skupić się bardziej na mojej rodzinie, stąd taka decyzja. Tym bardziej, że…. już niedługo się ona powiększy : ))))
Ze swojej strony bardzo pragnę podziękować tym, którzy zechcieli czytać moje „wywody”, którzy polecali mojego bloga innym osobom, a także tym, od których dostałam bardzo miłe i pozytywne maile z informacją, że mój blog jest świetny : )   Dodam jeszcze, że fakt, iż w tej chwili zamierzam przerwać dodawanie postów nie jest jednoznaczny z tym, że nie możecie się ze mną kontaktować. Jeśli tylko będę mogła służyć radą, pomocą w jakiejkolwiek kwestii to zachęcam do kontaktu. Bo od doradzania na pewno nie zrobię sobie przerwy ; )))





wtorek, 9 lutego 2016

ZAWÓD: WEDDING PLANNER cz. 2




Nie wiem niestety jak dokładnie wygląda praca konsultanta ślubnego, nie poznałam grafiku czy rozkładu dnia żadnego z nich, bo niestety żadnego nie znam. Z tego jednak co się orientuję i ile udało mi się dowiedzieć po zapoznaniu się z niektórymi informacjami wyczytanymi tu i ówdzie, mogę powiedzieć, że na pewno jest to zajęcie pełne wyzwań (ale odkrycie co! : P )     Zresztą te z Was, które organizację ślubu mają już za sobą mogą sobie bardzo szczegółowo wyobrazić taką pracę : )    Największym wyzwaniem na pewno jest sprostanie wymaganiom wymagających panien młodych : P   Wszak, nie od dzisiaj wiadomo, że panny młode (panom się to raczej zdarza rzadko : P ) są często wręcz fanatycznie nastawione do organizacji swojego ślubu i wesela. Co oznacza, że przecież wszystko MUSI być perfekcyjne i żaden kwiatek nie może zgubić nawet jednego małego płatka : )    Jeśli więc jesteście osobami, które uwielbiają wspomniane wyzwania, nieoczekiwane sytuacje, których, mogę Was zapewnić, jest mnóstwo podczas organizacji ślubu i dodatkowo lubicie spotykać różnorodne osoby jest to zajęcie dla Was.
Pamiętajcie przy tym, że owa praca wymaga też bycia dynamicznym, pomysłowym, kreatywnym oraz energicznym. Stres i nerwy również są jej nieodłącznym elementem, ale w zasadzie każda praca w mniejszym lub większym stopniu je zawiera. Na pewno też  99 % panien młodych będzie oczekiwało od Was dyspozycji non stop, tzn. „bycia na zawołanie”.  Z czego wynika, że jeśli nie jesteście gotowi na coś takiego, to powinniście sobie darować tego typu zawód. Pamiętajcie, że wymaga on także dużej ilości przemieszczania się: ze spotkania na spotkanie, to z panną młoda, a to z kwiaciarnią, a to jeszcze z kimś innym, itd. Nie jest to więc typowa praca przy biurku i na pewno nie w „typowych” godzinach od 8:00 do 16:00.   Jednak pracę w „typowych” godzinach będzie zapewne mieć spora, jak nie większa, część Waszych klientów.  Co to oznacza dla wedding plannera? Że pary biorące ślub nie przyjdą załatwić pewnych spraw z nim związanych we wspomnianych godzinach od 8:00 do 16:00, tylko właśnie wtedy, gdy sami opuszczą swoje stanowisko pracy. Trzeba więc liczyć się z byciem w pogotowiu w godzinach późno popołudniowych, czy w soboty oraz inne wolne dni. Swego czasu natrafiłam na wypowiedź pewnej pani, która pracowała jako wedding planner. Napisała  to, o czym ja wspomniałam. Że praca ta, owszem,  jest niezwykle ciekawa, bo spotykasz tylu różnorodnych ludzi, bo jesteś w biegu, bo pomagasz komuś spełnić jego marzenie…. Owa pani wytrzymała na tym stanowisku pół roku… Napisała, że po prostu dłużej nie dałaby rady. Mimo, że, jak twierdziła, nie brakowało jej energii i zapału to jednak ten pęd, ten natłok spraw to było dla niej zbyt wiele. Wydaje mi się - to jest moje osobiste zdanie, nie wszyscy muszą się z nim zgodzić-  iż praca tego typu jest bardziej zajęciem dla ludzi młodych, którzy nie posiadają jeszcze rodziny. Nie chcę przez to powiedzieć, że tylko takie osoby powinny się „zajeżdżać” w pracy, żebyśmy my, ci którzy dzieci posiadamy, mogli spokojnie wychodzić do domu o 16:00, nic z tych rzeczy. Nie uważam też, że osoby, np. po 45 roku życia nie mogą być dobrymi konsultantami ślubnymi. Absolutnie nie. Czasem taki 45 latek ma niejednokrotnie więcej energii niż nie jeden 20 latek : )    Zmierzam do tego, że jeśli dla kogoś, tak jak dla mnie, bardzo istotną rzeczą jest spędzanie czasu z rodziną to w momencie podjęcia się takiego zajęcia będziemy go mieli niestety mało. Teraz, kiedy mam rodzinę, dziecko, doszłam do wniosku, że nie byłabym w stanie poświęcać sobót czy godzin popołudniowych dla kogoś, kto nie jest moim dzieckiem lub mężem : )    Dlatego na początku posta napisałam, że wprawdzie myślę, że dzisiaj już bym się  nie bała spróbować swoich sił w tym zawodzie, ale że teraz „problem” polega na tym, iż mam inne priorytety w życiu. To właśnie one. Moi najbliżsi : )))   Domyślacie się już więc jaką drogą zawodową postanowiłam pójść? : )





środa, 3 lutego 2016

ZAWÓD: WEDDING PLANNER cz. 1




 Nie mój jednak, choć w pewnym momencie swego życia bardzo chciałam zostać konsultantką ślubną : )   Tak jak z planów dotyczących salonu sukien ślubnych tak i z tego myślenia nic w końcu nie wyszło. Jeśli jesteście ciekawi dlaczego, to dzisiaj wiem już, że jednym z powodów był znowu ten mój strach…. Strach, który powodował paraliż przed rozpoczęciem jakiekolwiek działalności na własną rękę, o jakiej tylko pomyślałam (bo pomysłów miałam dużo, nie zawsze wszystkie były związane z branżą ślubną : ) )   Dobra wiadomość jest taka, że dzisiaj już bym się chyba nie bała. Jest jednak jedno „ale”. Trochę zmieniły się priorytety w moim życiu oraz…. plany zawodowe.
Wspomniałam  swego czasu na blogu, że podjęłam studia podyplomowe z akademii coachingu. Skończyłam je w zeszłym roku. Dlaczego o tym wspominam? Bo to chyba one sprawiły, że tego strachu przed tym co nowe, przed spróbowaniem czegoś nowego  już nie ma…. To one pozwoliły odkryć mi, którą ścieżką swojej kariery zawodowej chcę iść. Czy tą związana ze ślubami, które w jakiś sposób mnie fascynują? Czy tą związaną z moim wykształceniem, czyli z psychologią oraz szeroko pojętymi HRami. Jeśli więc ktokolwiek z Was również poszukuje własnej drogi w życiu, nie tylko zawodowym, to naprawdę polecam studia związane z coachingiem. I nie piszę tego dlatego, że władze uczelni mnie o to poprosiły (bo nikt mnie o to nie prosił i nikt mi za to nie zapłacił : P )   Po prostu takie mam zdanie o tego typu studiach. Nie tylko możecie nauczyć się jak pomagać innym pomóc sobie (to co teraz napisałam wbrew pozorom ma sens : P ), ale również możecie zrobić wiele dobrego dla samych siebie.
No ale dobrze, bo nie o coachingu ma być ten post : )   Ci z Was, którzy tak jak niegdyś ja mają gdzieś tam w głowie pomysł na siebie związany z pracą wedding plannera powinni, moim zdaniem, najpierw dokładnie dowiedzieć się jak wygląda tego typu praca. Pewnie tak jak na amerykańskich filmach, możecie sobie pomyśleć. Jak wiemy na filmach często pewne rzeczy i sprawy są trochę przerysowane. Na przykład, w produkcjach rodem z  USA pary młode praktycznie zawsze korzystają z pomocy firmy wykwalifikowanej w organizowaniu ślubów i mają swojego konsultanta na wyłączność. Takiego konsultanta co to jest dla nich do dyspozycji dosłownie 24 godziny na dobę , 7 dni w tygodniu i jeszcze w dniu ślubu i dwa lata po ślubie   (taki żart ; P )    Gdy zapytałam jedną z moich znajomych, która niedawno brała ślub, i która mieszka w USA jak to jest z tymi wedding plannerami to powiedziała mi, że na wynajęcie kogoś takiego mogą sobie pozwolić raczej ludzie majętni. „Przeciętny” obywatel zajmuje się organizacją swojego ślubu samodzielnie. Szczerze mówiąc,  wydawało mi się, że firmy z tego typu usługami są w Stanach tak powszechne i funkcjonują tam od tak dawna, że jest to usługa dostępna dla każdego, nawet przeciętnego Amerykanina. Jak się okazuje, nie. Dlatego właśnie warto „zbadać” ten zawód samemu. Miejmy też na uwadze fakt, że nasza kultura, nasze społeczeństwo różni się diametralnie od amerykańskiego.

sobota, 30 stycznia 2016

SALON SUKIEN ŚLUBNYCH cz. 2





Bardzo istotnym faktem jest to, aby salon posiadał miejsce na przebieralnię (jedną lub kilka jeśli da radę). Musi być to zorganizowane w taki sposób, aby przyszła pani młoda czuła się niezwykle komfortowo mierząc nasze modele. Dodatkowo nie można pominąć tak ważnego elementu wyposażenia jakim jest kanapa czy też fotel (fotele) wraz z małym stolikiem kawowym dla osób towarzyszących kandydatce na żonę. Z tego wynika również i to, że musimy mieć w zanadrzu kawę i herbatę oraz inne napoje, które będzie można zaserwować odwiedzających nasz salon. Myślę, że nie muszę o tym wspominać, ale jednak to zrobię : )  Bardzo ważną kwestią jest to, aby salon miał dostęp do Internetu. Chodzi o to, że w dzisiejszych czasach kiedy wszystko jest w sieci  zawsze można poszukać inspiracji właśnie tam w raz z naszą klientką. Poza tym powinna mieć ona możliwość przesłania do konsultantki maili z różnymi zdjęciami jeśli będzie czuła taką potrzebę (bo na przykład znalazła bardzo ładną suknię, której już dawno nie ma w obiegu i chciała, by jej taką uszyto). A jeśli już o szyciu mowa to od razu dodam, że o ile zaczynając ten biznes możemy same występować w roli konsultantki, jeśli mamy do tego tzw. dryg, to już kwestia krawcowej to trochę inna broszka. Tzn. taka krawcowa (doświadczona,  która umie przebić się przez koronki, tiule, perełki i inne) po prostu MUSI być częścią naszego salonu. Nie ma innej opcji i w tym przypadku nie ma co kombinować.
No dobrze, a w takim razie co z zakupem sukien? Jak tutaj prezentują się koszta? Jest to chyba najdroższa część tego biznesu jak możecie się domyślić. Wyczytałam kiedyś, że zakup około 25 sukien ślubnych to koszt mniej więcej 20 000 zł. Tyle na sam początek powinno wystarczyć. Zawsze możecie postarać się o to, by móc w miarę szybko sprowadzić suknię, którą panna młoda upatrzyła sobie w katalogu i chce ją koniecznie przymierzyć, a Wy akurat nie macie jej na salonie. Warto też myśleć o rozszerzeniu biznesu na inne akcesoria typu biżuteria ślubna, buty, bolerka, ozdoby do włosów czy obrączki. Dobrym pomysłem jest też prowadzenie sprzedaży kreacji wieczorowych, dla świadkowych czy nawet strojów komunijnych. Nie wszystko to musi znaleźć się w naszym salonie od razu, ale jak to mówią, biznes trzeba rozwijać i w niego inwestować by mógł dobrze funkcjonować : )  
Tak, swego czasu myślałam o tego typu biznesie bardzo intensywnie i ……. na myśleniu się skończyło : )    Może któraś z Was właśnie podjęła decyzję o tym, by pomysł przeobrazić w czyny? : )   Powodzenia : )






SALON SUKIEN ŚLUBNYCH cz. 1




Swego czasu bardzo intensywnie  myślałam o tym, by założyć własny salon sukien ślubnych. Skończyło się tylko na myśleniu : )   Jedną z przyczyn owego faktu były finanse i brak środków na tego typu działalność. Oczywiście zawsze można skorzystać z kredytu lub pomocy z Unii, ale w moim przypadku dochodził dodatkowo wielki strach, że ten biznes nie wypali. Po prostu. Drugą kwestią, która zadecydowała o tym, że skończyło się tylko na pomyśle było to, że akurat w owym czasie zmieniłam miejsce zamieszkania z dużego miasta na bardzo małą miejscowość, w której co prawda nie ma ani jednego salonu sukien ślubnych, ale myślę, że ten interes niekoniecznie miał by rację bytu (choć przyznaję, nie zrobiłam rozeznania, są to tylko moje osobiste domysły). Niedaleko miejscowości, w której przyszło mi wtedy zamieszkać jest miasto, w którym funkcjonują już trzy salony, tak więc czwarty to byłoby chyba za wiele. Tym bardziej, że owe miasto nie jest dużą metropolią. Poza tym znalazł się ktoś, kto odważył się założyć właśnie czwarty salon z sukniami i niespełna po pół roku, może nawet mniej, salonu już nie było.
Tak, jak w przypadku każdej działalności, którą chcemy założyć, tak i w przypadku salonu warto „zbadać”  rynek w miejscu naszego zamieszkania i ocenić jego możliwości. Można to zrobić pytając np. znajomych co o tym sądzą. Można też samemu spróbować przeprowadzić ankietę tak, by dowiedzieć się, co na dany temat sądzą też inne osoby. Dodatkowo warto wybrać się do urzędu miasta czy gminy po informacje demograficzne. Tzn. informacje dotyczące tego czy na naszym terenie przeważają kobiety czy mężczyźni, a także w jakim wieku. Okazać się bowiem może, że nasza lokalna społeczność to w głównej mierze ludzie po 40 i starsi. Nie sugeruję, że osoby w tym wieku nie mogą brać ślubu : )   ale jak wiadomo jest to  jednak  domena ludzi między 20 a 30 rokiem życia. Jeśli więc większość młodych wyjechała do innych miejscowości to raczej nie przyjadą do swojej rodzinnej w poszukiwaniu kreacji, tylko będą się rozglądać w  miejscu, w którym przyszło im zamieszkać.
Po podjęciu pozytywnej decyzji o otwarciu biznesu z sukniami ślubnymi, zbadaniu rynku oraz zorientowaniu się na jaką ewentualnie pomoc finansową możemy liczyć, jeśli sami nie posiadamy odpowiednich środków, możemy przystąpić do poszukiwania odpowiedniego lokalu. Wiadomo, że najlepszy jest taki z możliwie jak największym metrażem, Zakładając jednak, że na początek nasz salon będzie raczej skromny (bo tak zazwyczaj z początkami bywa : ) )  możemy poszukać czegoś już o powierzchni 50 m 2. Podobno na kolekcję około 20-30 sukien ślubnych powinno to w zupełności wystarczyć. Ważne jest jednak by lokal taki posiadał tzw. witrynę, czy też inaczej zwaną wystawę, gdyż bardzo istotną rzeczą jest, by móc wyeksponować niektóre modele na manekinach w takim oknie wystawowym właśnie. Oczywiście nie potrzebujemy tylu manekinów ile będziemy mieć sukien. W zasadzie wyeksponowanie wszystkich kreacji  w ten sposób raczej nie byłoby możliwe – zajęłoby to sporo miejsca, a miejmy na uwadze fakt, że zakładamy, iż  na początku lokal, na który będziemy mogli sobie pozwolić nie będzie zbyt obszerny. Myślę, że biorąc pod uwagę, iż w oknie wystawowym zmieści się, mniej więcej - w zależności od wielkości takiej witryny - około 4, 5 manekinów to myślę, że kolejne 5 lub 6 możemy liczyć na sklep. Przypuśćmy więc, że potrzebne będzie nam 10 sztuk. Na allegro można zamówić manekin już za 70, 80 zł z przesyłką, tak więc powinniśmy liczyć się z wydatkiem około 800 zł. Reszta sukien zawiśnie po prostu na wieszakach : )