sobota, 30 stycznia 2016

SALON SUKIEN ŚLUBNYCH cz. 2





Bardzo istotnym faktem jest to, aby salon posiadał miejsce na przebieralnię (jedną lub kilka jeśli da radę). Musi być to zorganizowane w taki sposób, aby przyszła pani młoda czuła się niezwykle komfortowo mierząc nasze modele. Dodatkowo nie można pominąć tak ważnego elementu wyposażenia jakim jest kanapa czy też fotel (fotele) wraz z małym stolikiem kawowym dla osób towarzyszących kandydatce na żonę. Z tego wynika również i to, że musimy mieć w zanadrzu kawę i herbatę oraz inne napoje, które będzie można zaserwować odwiedzających nasz salon. Myślę, że nie muszę o tym wspominać, ale jednak to zrobię : )  Bardzo ważną kwestią jest to, aby salon miał dostęp do Internetu. Chodzi o to, że w dzisiejszych czasach kiedy wszystko jest w sieci  zawsze można poszukać inspiracji właśnie tam w raz z naszą klientką. Poza tym powinna mieć ona możliwość przesłania do konsultantki maili z różnymi zdjęciami jeśli będzie czuła taką potrzebę (bo na przykład znalazła bardzo ładną suknię, której już dawno nie ma w obiegu i chciała, by jej taką uszyto). A jeśli już o szyciu mowa to od razu dodam, że o ile zaczynając ten biznes możemy same występować w roli konsultantki, jeśli mamy do tego tzw. dryg, to już kwestia krawcowej to trochę inna broszka. Tzn. taka krawcowa (doświadczona,  która umie przebić się przez koronki, tiule, perełki i inne) po prostu MUSI być częścią naszego salonu. Nie ma innej opcji i w tym przypadku nie ma co kombinować.
No dobrze, a w takim razie co z zakupem sukien? Jak tutaj prezentują się koszta? Jest to chyba najdroższa część tego biznesu jak możecie się domyślić. Wyczytałam kiedyś, że zakup około 25 sukien ślubnych to koszt mniej więcej 20 000 zł. Tyle na sam początek powinno wystarczyć. Zawsze możecie postarać się o to, by móc w miarę szybko sprowadzić suknię, którą panna młoda upatrzyła sobie w katalogu i chce ją koniecznie przymierzyć, a Wy akurat nie macie jej na salonie. Warto też myśleć o rozszerzeniu biznesu na inne akcesoria typu biżuteria ślubna, buty, bolerka, ozdoby do włosów czy obrączki. Dobrym pomysłem jest też prowadzenie sprzedaży kreacji wieczorowych, dla świadkowych czy nawet strojów komunijnych. Nie wszystko to musi znaleźć się w naszym salonie od razu, ale jak to mówią, biznes trzeba rozwijać i w niego inwestować by mógł dobrze funkcjonować : )  
Tak, swego czasu myślałam o tego typu biznesie bardzo intensywnie i ……. na myśleniu się skończyło : )    Może któraś z Was właśnie podjęła decyzję o tym, by pomysł przeobrazić w czyny? : )   Powodzenia : )






SALON SUKIEN ŚLUBNYCH cz. 1




Swego czasu bardzo intensywnie  myślałam o tym, by założyć własny salon sukien ślubnych. Skończyło się tylko na myśleniu : )   Jedną z przyczyn owego faktu były finanse i brak środków na tego typu działalność. Oczywiście zawsze można skorzystać z kredytu lub pomocy z Unii, ale w moim przypadku dochodził dodatkowo wielki strach, że ten biznes nie wypali. Po prostu. Drugą kwestią, która zadecydowała o tym, że skończyło się tylko na pomyśle było to, że akurat w owym czasie zmieniłam miejsce zamieszkania z dużego miasta na bardzo małą miejscowość, w której co prawda nie ma ani jednego salonu sukien ślubnych, ale myślę, że ten interes niekoniecznie miał by rację bytu (choć przyznaję, nie zrobiłam rozeznania, są to tylko moje osobiste domysły). Niedaleko miejscowości, w której przyszło mi wtedy zamieszkać jest miasto, w którym funkcjonują już trzy salony, tak więc czwarty to byłoby chyba za wiele. Tym bardziej, że owe miasto nie jest dużą metropolią. Poza tym znalazł się ktoś, kto odważył się założyć właśnie czwarty salon z sukniami i niespełna po pół roku, może nawet mniej, salonu już nie było.
Tak, jak w przypadku każdej działalności, którą chcemy założyć, tak i w przypadku salonu warto „zbadać”  rynek w miejscu naszego zamieszkania i ocenić jego możliwości. Można to zrobić pytając np. znajomych co o tym sądzą. Można też samemu spróbować przeprowadzić ankietę tak, by dowiedzieć się, co na dany temat sądzą też inne osoby. Dodatkowo warto wybrać się do urzędu miasta czy gminy po informacje demograficzne. Tzn. informacje dotyczące tego czy na naszym terenie przeważają kobiety czy mężczyźni, a także w jakim wieku. Okazać się bowiem może, że nasza lokalna społeczność to w głównej mierze ludzie po 40 i starsi. Nie sugeruję, że osoby w tym wieku nie mogą brać ślubu : )   ale jak wiadomo jest to  jednak  domena ludzi między 20 a 30 rokiem życia. Jeśli więc większość młodych wyjechała do innych miejscowości to raczej nie przyjadą do swojej rodzinnej w poszukiwaniu kreacji, tylko będą się rozglądać w  miejscu, w którym przyszło im zamieszkać.
Po podjęciu pozytywnej decyzji o otwarciu biznesu z sukniami ślubnymi, zbadaniu rynku oraz zorientowaniu się na jaką ewentualnie pomoc finansową możemy liczyć, jeśli sami nie posiadamy odpowiednich środków, możemy przystąpić do poszukiwania odpowiedniego lokalu. Wiadomo, że najlepszy jest taki z możliwie jak największym metrażem, Zakładając jednak, że na początek nasz salon będzie raczej skromny (bo tak zazwyczaj z początkami bywa : ) )  możemy poszukać czegoś już o powierzchni 50 m 2. Podobno na kolekcję około 20-30 sukien ślubnych powinno to w zupełności wystarczyć. Ważne jest jednak by lokal taki posiadał tzw. witrynę, czy też inaczej zwaną wystawę, gdyż bardzo istotną rzeczą jest, by móc wyeksponować niektóre modele na manekinach w takim oknie wystawowym właśnie. Oczywiście nie potrzebujemy tylu manekinów ile będziemy mieć sukien. W zasadzie wyeksponowanie wszystkich kreacji  w ten sposób raczej nie byłoby możliwe – zajęłoby to sporo miejsca, a miejmy na uwadze fakt, że zakładamy, iż  na początku lokal, na który będziemy mogli sobie pozwolić nie będzie zbyt obszerny. Myślę, że biorąc pod uwagę, iż w oknie wystawowym zmieści się, mniej więcej - w zależności od wielkości takiej witryny - około 4, 5 manekinów to myślę, że kolejne 5 lub 6 możemy liczyć na sklep. Przypuśćmy więc, że potrzebne będzie nam 10 sztuk. Na allegro można zamówić manekin już za 70, 80 zł z przesyłką, tak więc powinniśmy liczyć się z wydatkiem około 800 zł. Reszta sukien zawiśnie po prostu na wieszakach : ) 

środa, 20 stycznia 2016

SUKNIA MORSKIEJ PANNY MŁODEJ : )




Kontynuując cykl postów na temat ślubu (morskiego/żeglarskiego) Kasi i Michała, dzisiaj chciałabym napisać co nieco o tym, co najczęściej jest najciekawsze, najbardziej interesujące oraz najważniejsze – przynajmniej dla nas kobiet – w całym tym zgiełku przygotowań : )  Chodzi oczywiście o suknię panny młodej : )  Osobiście - choć zawsze bacznie przyglądałam się  każdemu nawet najmniejszemu detalowi na ślubach, na których bywałam - TEN JEDEN jedyny szczegół budził we mnie największe zainteresowanie : )  Również, gdy sama miałam okazję organizować swój własny ślub. W końcu nie od dziś wiadomo, że dla każdej panny młodej bardzo ważny jest piękny i wyjątkowy wygląd w TEN DZIEŃ  : ) 
Jeśli chodzi o sukienkę Kasi, to pod pewnym względem przypominała moją, bo, jak się okazało, Kasia ma w tej kwestii podobne zdanie do mnie. Tzn., ja nie przepadam za koronkami oraz różnego rodzaju zdobieniami, czy też haftami naszytymi na kreacji, szczególnie jej dolnej części, czyli tzw. spódnicy. Kasia również chciała, by dół Jej sukni był „goły”. I taki też właśnie był : )  Zdobienia natomiast znajdowały się tylko i wyłącznie na gorsecie, podobnie jak w moim modelu sukienki. Ja miałam kryształki Swarovskiego, Kasia zaś perełki i kryształki. Jej suknia nie posiadała trenu, ale za to Kasia postawiła na dłuuuuugi welon : )   W którymś z bardzo wczesnych moich postów wspominałam, że ja jakoś za welonami nie przepadam. Według mnie dobrać dobry welon, w takim sensie, żeby pasował do sukni, a nie czynił ją tandetną, nie jest łatwo. Zresztą jak z każdym dodatkiem. Przyznam, że kiedy zobaczyłam ten 3, czy 4 metrowy tiul na głowie Kasi to doszłam do wniosku, że trochę żałuję, iż sama takiego nie miałam. Na ceremonię do kościoła tylko i wyłącznie oczywiście, bo tańczyć z czymś tak długim i wijącym się wszędzie byłoby raczej ciężko : )
Biżuteria Kasi również zawierała perły, które miały odcień błękitny, tak by pasowały do kolorystki ślubu i wesela : )   Bukiet panny młodej składał się z kwiatów w kolorach białym oraz niebieskim (a to niespodzianka! : P )  Buty, których niestety nie mam na ani jednym zdjęciu, były w kolorze błękitnym.
A teraz czas na pytanie, które dość często zadaję w podsumowaniach postów – czy ja zdecydowałabym się na tę właśnie sukienkę? Szczerze? Nie. Nie dlatego, że mi się  nie podobała, nic z tych rzeczy : )   Po prostu  nie przepadam za perłami, to po pierwsze (nie z powodu przesądu, że nie powinno się zakładać pereł w dniu ślubu). Po drugie, taki wyszyty perłami gorset sprawia wrażenie dość ciężkiego i uważam, że pasuje on kobietom z dużym biustem, aby nie przytłaczał sylwetki. Ja do takich nie należę, ale proszę, nie mówcie nikomu : P