niedziela, 30 marca 2014

NASZE PODZIĘKOWANIA – od kuchni : )




Jeśli ktoś myśli (tak jak ja na początku), że nagranie 10 minutowego teledysku to przysłowiowa  bułka z masłem, pryszcz i takie tam jeszcze, jest w błędzie. Jeśli decydujecie się na nagranie podziękowań dla swoich rodziców musicie być gotowi na  dość ciężką harówę – no chyba, że ten kto Was nagrywa chce po prostu Was nagrać, nie zaś nagrać Was dobrze. My z mężem poświęciliśmy na nagranie naszego teledysku 9 godzin. Nie wiem czy to dużo czy mało. Być może są tacy, którym zajęło to o wiele więcej czasu, a mi się tylko wydaje, że nasz teledysk był czaso- i pracochłonny. W każdym bądź razie wyszliśmy z domu w pewną majową niedzielę o godzinie 14:00, a wróciliśmy (w tą samą niedzielę na szczęście ; P ) o godzinie 23:10……  nieźle padnięci. Byliśmy przygotowani (tylko) na jakieś 3, 4 godziny kręcenia. Myślę, że Pan Paweł (nasz kamerzysta) również nie spodziewał się, że wszystko zajmie nam aż tyle czasu (aczkolwiek powinien być tego świadom – w końcu każdy choć trochę zna siebie, a Pan Paweł jest prawdziwym profesjonalistą - dba o detale i szczegóły, więc chyba nie mogło nam to zająć mniej godzin – ogólnie byliśmy i jesteśmy pod wrażeniem pracy jaką z nami wykonał). Warto  było. Film ten stanowi przepiękną i wzruszającą pamiątkę. Prawie wszyscy goście płakali na prezentacji – nawet najtwardsi faceci, w co nie uwierzyłabym, gdybym nie zobaczyła na własne oczy. O mojej mamie już nie wspomnę -  po prostu ryczała jak bóbr. Ja sama popłakałam się dopiero, gdy po całym weselnym zgiełku obejrzałam ten teledysk na spokojnie w domu (w końcu w dniu ślubu byłam umalowana zwykłym tuszem, a nie wodoodpornym, więc sami rozumiecie : P ). Miło jest wiedzieć, że taka pamiątka dla rodziców była strzałem w dziesiątkę. I choć nasz teledysk nie był smutny i nie było naszym zamiarem doprowadzenie rodziców (a tym bardziej gości) do łez, to jednak świadomość, iż wzruszyliśmy tyle serc dodatkowo podniosła „wartość” naszych podziękowań. I o to chodzi. Dla takiego efektu naprawdę warto przygotować podziękowania dokładnie i solidnie oraz poświęcić na ich nagranie 9 godzin. Albo nawet więcej : D



środa, 26 marca 2014

NASZE PODZIĘKOWANIA




 O tym w jaki sposób ja i mój mąż moglibyśmy podziękować rodzicom zaczęłam myśleć jeszcze wtedy, kiedy nawet nie byliśmy zaręczeni : ) Nie żebym miała fioła na tym punkcie – po prostu kiedy  na weselu mojej koleżanki po raz kolejny zobaczyłam to, co zwykle miałam okazję oglądać kiedy przychodziła pora na podziękowania stwierdziłam, że zawczasu należy zebrać jakieś pomysły na coś w miarę oryginalnego. Tym bardziej, że podziękowania mogą stanowić naprawdę piękny i wyjątkowy oraz zapadający w pamięć element przyjęcia weselnego. Mając cały czas w głowie podziękowania z pewnego wesela z roku 2005 (o których wspominałam w poprzednim poście) próbowałam wymyślić coś równie fajnego i wzruszającego. Na samym początku stwierdziłam, że moglibyśmy z mężem również  powiedzieć parę słów do mikrofonu – może jakąś rymowankę, może coś „poważniejszego”. Szybko jednak doszłam do wniosku, że nie dałabym rady. Mimo, że na własnym weselu trzymałam się dobrze, tzn. nie było momentu, żebym się popłakała (aczkolwiek taki, żebym się wzruszyła był nie jeden), to jednak „wygłoszenie” jakiejś „mowy” przed wszystkimi mogło by się skończyć niczym innym jak ściśniętym gardłem. Poza tym o ile ja nie mam w zasadzie większych problemów z „występowaniem” przed „publicznością”, to mój mąż niekoniecznie za tym przepada. Następnie przyszło mi do głowy, aby to, co chcemy im powiedzieć nagrać. Wymyśliłam, że usiądziemy przed kamerą i powiemy wcześniej ułożony tekst. I to już była jakaś myśl, która zaczęła  kiełkować w głowie – nagrać film z podziękowaniem dla rodziców, to było to, co mogłoby stanowić wyjątkowy wyraz naszej wdzięczności. Tak więc narodził się pomysł czegoś w rodzaju teledysku, który po prostu puścimy w trakcie wesela. Finalnie wyszło tak, że teledysk w ogóle nie ma formy występu przed kamerą. Wprawdzie w trakcie jego kręcenia próbowaliśmy powiedzieć coś prosto do obiektywu, ale wyszło to tak sztucznie, że stwierdziliśmy, iż nie jest to dobry pomysł. Dużą ilość pomysłów na nasz film podsunął nam pan Paweł (ten sam kamerzysta, który nagrywał nasze wesele), inne były nasze własne. Tak oto powstało to co możecie obejrzeć klikając w link poniżej : )







piątek, 21 marca 2014

PODZIĘKOWANIA DLA RODZICÓW




Wydaje mi się nieistotnym fakt czy rodzice (jak to jeszcze często się dzisiaj zdarza) finansują Wasz ślub i wesele, czy też robicie to na własną rękę – podziękowania, moim zdaniem, należą im się bezdyskusyjnie. Poza tym, idea podziękowań nie powinna odnosić się do aspektu sfinansowania przyjęcia - to jest raczej jasne. Ideę powinien stanowić fakt wyrażenia wdzięczności za wszystko, za całokształt. A podejrzewam, że w wielu przypadkach jest za co dziękować. Ja na przykład mogłabym stworzyć listę, która pewnie miałaby trochę metrów : ) Wystarczy pomyśleć ile rodzice musieli przejść z większością z nas kiedy byliśmy w tzw. okresie buntu, czyli dojrzewania.  Tak ciężko było nam wtedy przyjąć do wiadomości jakiekolwiek racje czy argumenty płynące z ich ust… Dlatego uważam, że tę kwestię  należy przemyśleć bardzo starannie. Nie chodzi o to, aby kupić drogie prezenty, nie w tym rzecz. Najważniejsze jest to, aby podziękowania były wyjątkowe. Takie z serca. Od dawien dawna (ale na szczęście zmienia się i to) standardem na weselu było wręczenie rodzicom bukietów kwiatów,  czy koszy ze słodyczami oraz zaśpiewanie im „Sto lat”. Dodatkowo - czego nie znoszę chociaż jako mała dziewczynka byłam tym zachwycona i „marzyłam”, aby także na swoim weselu tak zrobić - zatańczenie z nimi w kółeczku do piosenki „Cudownych rodziców mam”. Naprawdę cieszę, że ten „rytuał” odchodzi już w zapomnienie. Uwierzcie, że na ilu weselach bym nie była (a zaliczyłam ich sporo – przynajmniej tak mi się wydaje, bo około 20) podziękowania praktycznie w 90 % wyglądały tak samo. Aż w końcu, w roku 2005, poszłam na jedno, na którym ten moment był zupełnie inny. Było widać, że para młoda naprawdę przygotowała się do tej chwili. Rodzicom wręczono pięknie oprawione zdjęcia młodych, które dodatkowo zawierały ułożony przez nich wiersz dla rodziców, który to został odczytany przez mikrofon wszystkim zgromadzonym. Było to tak wzruszające, że na pewno już zawsze będę to pamiętać. I o to chodzi. Nie tylko rodzice, aczkolwiek przede  wszystkim, powinni mieć co wspominać, ale warto też wziąć pod uwagę gości. Nie chodzi oczywiście o to, żeby skupić się na próbie zaimponowania innym. Po prostu uważam, że miło jest potem słyszeć, iż to właśnie nasze podziękowania dla rodziców kogoś urzekły, wzruszyły, że ktoś nigdy ich nie zapomni, itd. Wiem, bo sama miałam okazję usłyszeć parę komplementów. Zatem w kolejnym poście (lub postach – zależy ile będę miała do powiedzenia na ten temat : ) ) przybliżę nasze podziękowania : D






poniedziałek, 17 marca 2014

Różowe Inspiracje : DDD


WIOSNA (?)




Początkowo tytuł posta miał być bez znaku zapytania, jednak po tym co „przeżyłam” w weekend oraz co widziałam dzisiaj stwierdziłam, że nie ma co za szybko się cieszyć, że już przyszła na dobre. W sobotę i niedzielę tak wymarzłam mimo tego, że na wycieczkę do Torunia wzięłam jednak zimową kurtkę oraz długie kozaki. Dzisiaj natomiast przez moją miejscowość przeszła taka wichura, że przez praktycznie cały dzień nie było prądu. Ale dobrze, o pogodzie nie będziemy rozprawiać. Dlaczego wiosna i dlaczego w Różowych Inspiracjach, oraz jaki ma to związek z tematyką bloga, czyli ślubami? : ) Otóż przeglądając ostatnio zdjęcia z telefonu mojego męża natknęłam  się na te, które zrobił mi podczas zbierania malin na działce teściów. Jakoś tak od razu zachciało mi się zjeść te maliny (ciekawe czemu : ) ) i zatęskniłam za piękną pogodą. A że maliny są różowe dlatego mogą znaleźć się na blogu ; ) Poza tym, już niedługo zacznie się sezon na pyszne owoce (mmm, truskawki) i świeże warzywa. A przecież, i tutaj nie będę zbyt odkrywcza, nie ma nic lepszego dla naszej cery, samopoczucia i figury niż skarby natury : ) – nawet się zrymowało : ) A to przed ślubem (i nie tylko zresztą) jest niesłychanie istotne. Żadne suplementy diety nie zastąpią nam naturalnych witamin jakie zawierają owoce i warzywa choćbyśmy nie wiem ile ich brały. W końcu zależy nam na tym, aby wyglądać zdrowo, promiennie i czuć się lekko prawda? Warto więc przed TYM DNIEM posłuchać mamy i grzecznie zjadać odpowiednią porcję owoców i warzyw : D




poniedziałek, 10 marca 2014

NOWY POST W Pink YOURSELF!!!! : D


PINK MAKE UP? : )


 
Oczywiście tytuł posta nie ma na celu sugerować, że jedyną „właściwą” opcją kolorystyczną makijażu ślubnego jest różowy : ) Jak pisałam w ostatnim poście  traktującym o make upie, w doborze kolorystyki warto kierować się tym co pasuje nam najlepiej. Jeśli w dniu ślubu chciałybyśmy wyglądać odmiennie niż na co dzień to ważne jest, aby wcześniej skorzystać z opcji jaką jest próbny makijaż ślubny. Możemy z niej korzystać dowoli, jednak większość panien młodych decyduje się z reguły na jedną „próbę”, bo po prostu większości z nas finanse nie pozwalają na więcej. Nie ukrywam, że, moim zdaniem, ta kwestia powinna być rozwiązana jakoś inaczej. Ja na przykład wolałabym móc popróbować wielu różnych opcji, ale za jakąś rozsądną cenę. Na przykład wykupić jakiś karnet na cały dzień czy temu podobne i oddać się w ręce specjalistów, którzy przez kilka godzin wypróbują na mnie w jakim rodzaju makijażu wyglądam najlepiej, biorąc przy tym pod uwagę nie tylko mój typ urody, ale także suknię, fryzurę, biżuterię….. Mam wrażenie, że takich profesjonalistów po prostu brakuje. Być może są takie miejsca, gdzie obsługa przyszłej panny młodej wygląda tak, jak ja bym to widziała, ale szczerze mówiąc  nie słyszałam o nich. Jest to w zasadzie odrębny temat i pewnie jeszcze się wypowiem w tej kwestii przy innej okazji : ) Oczywiście nie muszę dodawać, że warto dużo wcześniej zorientować się, który z salonów kosmetycznych znajdujących się w naszej okolicy, lub która pani makijażystka ma najlepsze rekomendacje. Najlepiej popytać inne panny młode o zdanie. Jest jeszcze jedna opcja - zawsze możemy zrobić sobie makijaż ślubny same, pod warunkiem, że mamy do tego tzw. dryg oczywiście. Nawet sama rozważałam taką opcję, ale ostatecznie odrzuciłam ją. Pamiętajmy, że decyzja o samodzielnym wykonaniu makijażu  wiąże się z zakupem w miarę profesjonalnych kosmetyków. Na pewno podkładu, gdyż jest to najważniejsza rzecz w makijażu. Dbry podkład to wydatek minimum 120 zł (chyba, że jest promocja). Z cieniami sprawa jest trochę łatwiejsza, gdyż już za niewielką kwotę można zakupić takie, które będą się dobrze trzymały na powiekach. Reszta „przyborów” makijażowych nie musi pochodzić z najwyższej półki. Za skorzystaniem z usług pani kosmetyczki  przekonało mnie też to, że  mam wrażenie, iż cały czas nie potrafię dobrać dobrego do swojej cery koloru. Nie żebym będąc bladą twarzą kupowała sobie odcień w stylu piasku Egiptu : ), ale uważam, że ciężko jest znaleźć taki, który byłby naprawdę idealny. Tym bardziej, że często makijażystki łączą ze sobą dwa odcienie, aby uzyskać ten właściwy, więc kto wie czy rzeczywiście nie potrzebowałabym dwóch nowych podkładów. No na pewno nie miałabym oporów, aby je sobie zakupić, ale jest ktoś kto pewnie nie byłby zbyt zadowolony (podpowiedź: Mąż) : D