Kiedy spotkałam się z Kasią (tak, tą sama, której ślub
ostatnio opisuję jak widać z niezbyt zadowalającą – przynajmniej mnie –
częstotliwością) zwróciła mi uwagę, że post o zajeździe Ren, w którym odbyło się Jej przyjęcie weselne jest niezbyt
pozytywny. Że wyszło tak, jakbym nie miała nic dobrego do powiedzenia na temat
tego miejsca. Otóż od razu mówię, iż jest to nieprawda : ) Gdy planowałam treść poprzedniego posta
miała być ona zupełnie inna – tzn. miał on traktować ogólnie o Renie, wraz z jego pozytywami oraz
„niedociągnięciami”. Niestety lub też „stety”, czasami w trakcie pisania
„wychodzą” zupełnie inne treści niż się planowało na początku. Przynajmniej mi
się tak zdarza dość często. Nie usprawiedliwiam się : p Próbuję tylko wytłumaczyć dlaczego wyszło
tak, a nie inaczej, gdyż przyznam, sama zauważyłam, już po skleceniu
poprzedniego posta, że skupia się on w sumie tylko na negatywach. Po prostu,
gdy już napisałam o tym wszystkim co w Renie
nie do końca było ok., to okazało się, że treści jest już tak dużo, a jak
zapewne wiecie wpisy na blogu nie powinny być nie wiadomo jak rozległymi
laboratami. No i koniec końców wyszło jak wyszło : ) Wszystko Kasi wytłumaczyłam i chyba się na
mnie nie gniewa : ) Postanowiłam też
naprawić swój błąd i zamierzam w takim razie wypowiedzieć się teraz pozytywnie
: ) Bo pozytywów było dużo.
Piękne miejsce. Przepiękne. O tym już wspominałam.
Wspominałam, że gdybym teraz brała ślub to na pewno miałabym je na uwadze .
Sama wszak miałam wesele nad jeziorem : )
Po drugie, sala jest przestronna, przeszklona, w większości z drewna co
tworzy niepowtarzalny klimat. Na zewnątrz są kanapy i stoliki, można wyjść,
usiąść, porozmawiać….. Można także pójść ciemną nocą na pobliski pomost. Hotel
jest skromny, aczkolwiek elegancki. Muszę też powiedzieć, że duże wrażenie
zrobił na mnie manager Zajazdu Ren,
który zajął się nami – gośćmi – gdy czekaliśmy po przyjeździe na miejsce aż
pojawi się młoda para. Przywitał wszystkich, powiedział w skrócie co gdzie jest
i kiedy zobaczył, że nadjeżdżają młodzi zachęcał do okrzyków oraz braw. Było to
bardzo miłe i profesjonalne według mnie. I było to coś, z czym nie często
miałam okazję się zetknąć. Zazwyczaj osobami witającymi są osoby z obsługi,
szef kuchni, panie kelnerki. I zazwyczaj takie przywitanie ogranicza się do
chleba i soli, nie zaś do wesołego „nawoływania” : ) W zasadzie
manager nie tylko przywitał weselników, ale także przez całą imprezę
pomagał obsłudze, nalewając wino czy roznosząc potrawy. Jak to mówią „to się
chwali” : )
W następnym poście chciałabym się skupić na przecudownie
wyglądających stołach weselnych oraz dekoracjach sali ogólnie, tak więc będzie
trochę zdjęć, które z wielkim zaangażowaniem pstrykałam do upadłego ; )