Może warto byłoby zacząć „przesądny
cykl” postów od tego, czym w ogóle są zabobony znane również jako przesądy właśnie.
Otóż są one niczym innym jak bezpodstawną i niewrażliwą na argumentację wiarą w
związek przyczynowo skutkowy między zdarzeniami. Jednym z najbardziej znanych
jest oczywiście przebiegniecie czarnego kota przez ulicę, co ma przynieść pecha
osobie, która na owego zwierza akurat się natknie. Nie przypominam sobie, by
istniały przesądy z kotami w roli głównej dotyczące ślubu, więc może nie
wieszajmy już kotów na tych biednych stworzeniach : )
Jeśli chodzi o inne, niż opisany
poprzednio, przesądy dotyczące ślubu to jednym z nich (który również dotyczy
stroju panny młodej) jest to, że nie powinna ona mieć założonych tzw. butów
„bez palców”, gdyż to spowoduje, że pieniądze
będą łatwo „wyciekać”. Aczkolwiek ,
uwaga, można tej „ucieczce” mamony zapobiec wkładając do jednego z pantofli (a
najlepiej pewnie do dwóch : P) grosik. Ja miałam na swoim ślubie buty „bez
palców” i nie wyobrażam sobie, żebym latem miała wystąpić w innych, to po
pierwsze. Po drugie, bardzo nie lubię rajstop i pończoch, więc chciałam mieć
gołe nogi, na które niezbyt lubię zakładać zakryte buty. No i nie włożyłam
sobie do żadnego z butów pieniążka, bo nie chciałam, aby cokolwiek mnie uwierało
i to z powodu jakiegoś głupiego przesądu.
Kolejnym jest ten, który mówi, że
pani młoda powinna w TYM DNIU mieć na sobie coś nowego, starego, niebieskiego i
pożyczonego. Coś starego miałam – w sumie przez przypadek. Nowego i
niebieskiego też – dostałam na panieńskim niebieską podwiązkę. Ale pożyczonego
to chyba nic. Znowu „zawaliłam” kolejny przesąd : P Słyszałam jeszcze o takim, który dotyczy
bukietu ślubnego. Można go zasuszyć, ale taki zasuszony „ma prawo” stać tylko
rok. Po roku należy go spalić. Ja swój bukiet ślubny mam nadal i on, choć rzeczywiści zesechł na
wiór, ma się nieźle. Skoro już jestem przy bukiecie to od razu
powiem Wam, że nie wskazane jest, aby znajdowały się w nim róże, bo inaczej
Wasze wspólne życie będzie trudne i bolesne niczym ukłucia róży w palce. Ale i
na to jest rada – róża pozbawiona kolców już jest ok. : D Słyszałam też zabobon dotyczący tego, że w
dniu ślubu, kiedy para młoda jedzie samochodem do kościoła, nie wskazane jest
jakiekolwiek zawracanie, czy cofanie się po coś do domu, itp. Nie wróży to szczęśliwego
związku.
Inny - śwadkowa nie powinna być w
ciąży, no i w ogóle świadkami nie
powinny być w żadnym wypadku dwie kobiety, bo nieszczęście murowane. Albo dwóch
panów, albo pan i pani, ale nie dwie panie. Zapamiętać : P A dwie panie w ciąży? : ) Ciekawe czy „propagatorzy” tych wszystkich różnych
„teorii” wiedzą coś na ten temat. A może lepiej nie pytać co mają do
powiedzenia w tej kwestii? Jedno jest pewne – jak stoi w definicji z początku
postu - zabobony czy też przesądy, jak zwał tak zwał, są bezpodstawne. Po
prostu ktoś, kiedyś, gdzieś wymyślił je, bo albo mu się nudziło, albo musiał w
jakiś sposób wytłumaczyć to, że nic mu w życiu nie wychodzi. A zazwyczaj nie
wychodzi temu, kto nie robi nic. Proponuję więc traktować te wszystkie „teorie
spiskowe” z przymrużeniem oka i z uśmiechem, bo według mnie nie ma sensu
wierzyć i przejmować się czymś, co nie wiadomo skąd się wzięło i na co nie ma
niezbitych dowodów, że jest prawdziwe. Tak więc, czarne koty – odetchnijcie! :
D