wtorek, 1 grudnia 2015

ZAJAZD REN IWICZNO bis : )




Kiedy spotkałam się z Kasią (tak, tą sama, której ślub ostatnio opisuję jak widać z niezbyt zadowalającą – przynajmniej mnie – częstotliwością) zwróciła mi uwagę, że post o zajeździe Ren, w którym odbyło się Jej przyjęcie weselne jest niezbyt pozytywny. Że wyszło tak, jakbym nie miała nic dobrego do powiedzenia na temat tego miejsca. Otóż od razu mówię, iż jest to nieprawda : )    Gdy planowałam treść poprzedniego posta miała być ona zupełnie inna – tzn. miał on traktować ogólnie o Renie, wraz z jego pozytywami oraz „niedociągnięciami”. Niestety lub też „stety”, czasami w trakcie pisania „wychodzą” zupełnie inne treści niż się planowało na początku. Przynajmniej mi się tak zdarza dość często. Nie usprawiedliwiam się : p     Próbuję tylko wytłumaczyć dlaczego wyszło tak, a nie inaczej, gdyż przyznam, sama zauważyłam, już po skleceniu poprzedniego posta, że skupia się on w sumie tylko na negatywach. Po prostu, gdy już napisałam o tym wszystkim co w Renie nie do końca było ok., to okazało się, że treści jest już tak dużo, a jak zapewne wiecie wpisy na blogu nie powinny być nie wiadomo jak rozległymi laboratami. No i koniec końców wyszło jak wyszło : )   Wszystko Kasi wytłumaczyłam i chyba się na mnie nie gniewa : )  Postanowiłam też naprawić swój błąd i zamierzam w takim razie wypowiedzieć się teraz pozytywnie : )  Bo pozytywów było dużo.      
Piękne miejsce. Przepiękne. O tym już wspominałam. Wspominałam, że gdybym teraz brała ślub to na pewno miałabym je na uwadze . Sama wszak miałam wesele nad jeziorem : )  Po drugie, sala jest przestronna, przeszklona, w większości z drewna co tworzy niepowtarzalny klimat. Na zewnątrz są kanapy i stoliki, można wyjść, usiąść, porozmawiać….. Można także pójść ciemną nocą na pobliski pomost. Hotel jest skromny, aczkolwiek elegancki. Muszę też powiedzieć, że duże wrażenie zrobił na mnie manager Zajazdu Ren, który zajął się nami – gośćmi – gdy czekaliśmy po przyjeździe na miejsce aż pojawi się młoda para. Przywitał wszystkich, powiedział w skrócie co gdzie jest i kiedy zobaczył, że nadjeżdżają młodzi zachęcał do okrzyków oraz braw. Było to bardzo miłe i profesjonalne według mnie. I było to coś, z czym nie często miałam okazję się zetknąć. Zazwyczaj osobami witającymi są osoby z obsługi, szef kuchni, panie kelnerki. I zazwyczaj takie przywitanie ogranicza się do chleba i soli, nie zaś do wesołego „nawoływania” : )   W zasadzie  manager nie tylko przywitał weselników, ale także przez całą imprezę pomagał obsłudze, nalewając wino czy roznosząc potrawy. Jak to mówią „to się chwali” : ) 
W następnym poście chciałabym się skupić na przecudownie wyglądających stołach weselnych oraz dekoracjach sali ogólnie, tak więc będzie trochę zdjęć, które z wielkim zaangażowaniem pstrykałam do upadłego ; )




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz