piątek, 13 marca 2015

WYPIJMY PRZY STOLE : )




Przy okazji organizowania ślubu trzeba liczyć się z tym, że mogą  pojawić się małe  nieporozumienia  nie tylko między młodymi, ale także między młodymi oraz ich rodzicami. Jedną z takich kwestii spornych jest niewątpliwie ta dotycząca rozmieszczenia gości przy stole. Wprawdzie dzisiaj coraz częściej przyszli małżonkowie mogą pozwolić sobie, aby w całości opłacić zorganizowane przez siebie wesele, to jednak są jeszcze pary, które muszą skorzystać ze wsparcia rodziców jeśli chcą się pobrać. I w takich przypadkach  rodzice często nie tylko chcą mieć wkład finansowy w całe przedsięwzięcie, lecz także niejako „w zamian” żądają możliwości wtrącania się. Nie w każdym przypadku tak to wygląda, bo jednak są też i tacy rodzice, którzy wychodzą z  założenia, że „róbcie co chcecie, pieniądze dostaniecie” : P   W sytuacjach „konfliktowych” najlepiej poszukać kompromisu i zrobić wszystko, aby obie strony były zadowolone. Bo choć to nasz ślub, uważam jednak, że powinniśmy też trochę zrozumieć naszych rodziców. Nie zawsze z ich strony jest to   wtrącanie  się dla samego wtrącania. Oni po prostu chcą czuć się potrzebni i chcą uczestniczyć w przygotowaniu tak ważnego w naszym życiu wydarzenia. Ok., zajmijmy się  teraz pierwszą „kwestią stołową”. Winietki, o których już  jakiś czas temu pisałam -  decydować się na nie czy nie? Niektóre pary lub ich rodzice uważają, że takie „nakazywanie” gościom, gdzie maja usiąść jest, nazwijmy to,  nie fajne. Ale dlaczego? Rzeczywiście niektórzy goście mogą być niezadowoleni z tego, koło kogo siedzą, czy też gdzie siedzą – tak, tak, są osoby, którym, jak  to się mówi, nie dogodzisz i potrafią obgadać cię za plecami tylko dlatego, że siedzieli nie w tym końcu stołu co by chcieli : /   Jak zawsze, radzę, by nie przejmować się tymi, co to namiętnie lubią obgadywać innych. Przecież po kilku głębszych i tak każdy ma miejsce wszędzie : P    Poza tym w przypadku opcji „bez winietek”  również możemy trafić na nieciekawe, z naszego punktu widzenia, miejsce. Dzięki winietkom unikniemy chaosu, który powstaje w momencie, gdy goście po wejściu na salę praktycznie rzucają się do stołów jak stado dzikich zwierząt i krzyczą do siebie „Eeee, Ziutek, tu mam dla nas miejsce, może być?”  Albo kobiety, które zwinnie zarzucają swoje torebki na cztery krzesła obok siebie : ) Widziałam takich „akcji” już wiele i zawsze kołatała mi się w głowie jedna myśl: „Dlaczego młoda para nie zdecydowała się na skorzystanie z winietek?” Co tu dużo mówić, zazwyczaj młodzi dobrze orientują się w kwestii kto za kim nie przepada, więc mogą tak „pomanipulować” winietkami, żeby ci co patrzeć na siebie nie mogą się nie widzieli : P    A może właśnie zaryzykować posadzenie osób patrzących na siebie spode łba blisko siebie i zobaczyć co z tego wyniknie? Może całkiem nowa relacja : )   I to dzięki nam : D 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz