niedziela, 8 lutego 2015

POLTERABEND




Skoro już jesteśmy przy imprezach (ostatnie posty były o wieczorach panieńskich) to zostańmy przy tej tematyce jeszcze chwilę : )  W zasadzie cały blog jest o imprezie – jakby nie patrzeć ; P   Nie wszystkim znany i nie wszędzie w Polsce praktykowany – polterabend. Zwyczaj wywodzący się z Niemiec, który w naszym kraju najbardziej popularny jest na Kaszubach, Kociewiu (z którego pochodzę) oraz na Górnym Śląsku, Ziemi Chełmińskiej i w okolicach Poznania. Znany również w innych regionach  pod nazwą „tłuczenie butelek”  - po prostu. Polter znaczy hałas, Abend to natomiast noc. Wyraz ten można więc przetłumaczyć  nie inaczej jak „hałaśliwa noc”  i nie będzie to nic co mijałoby się z prawdą : )  Teoretycznie na polter przybywają ludzie, którzy nie są zaproszeni na wesele: sąsiedzi, znajomi, dalsza rodzina itp. Napisałam teoretycznie, gdyż w praktyce  nie oznacza to wcale, że nie przychodzą także i goście weselni lub, że nie są mile widziani. Każdy kto zechce przyjść jest mile widziany. Musi „tylko” potłuc szkło (i nie tylko – czasami latają też kineskopy – na przykład u nas na polterabendzie poleciało ich chyba 6 : ) ) , które to powinno zostać posprzątane przez panią młodą,  oraz napić się wódki, którą częstuje pan młody : )  Zazwyczaj „cała impreza” odbywa się na podwórku – chyba, że mamy zimę – gdzie pod gołym niebem, przy rozstawionych stołach siedzą goście. Nierzadko taka zabawa  kończy się  tańcami : )  Dobrym pomysłem jest wynajęcie namiotu bankietowego – koszt około 400 zł – przynajmniej w naszej okolicy. Zwyczajowo polter odbywa się w dzień poprzedzający wesele, czyli najczęściej jest to piątek. Nasz oczywiście odbył się w czwartek, gdyż – jak pewnie Ci którzy śledzą mojego bloga wiedzą – ślub miał miejsce w piątek. Słyszałam też, że ostatnio dość często polterabend urządzany jest  na tydzień przed weselem. Nie trzeba wtedy (i w zasadzie w ogóle nie trzeba)  wysyłać specjalnych zaproszeń. Wierzcie mi, wystarczy powiedzieć kilku osobom, a już cała reszta informacji rozniesie się z prędkością światła : )  Myślę, że jest to dobry pomysł, zważywszy na fakt, że czasami goście niejako „zapominają”, że przecież w dniu następnym para młoda ma mnóstwo spraw do ogarnięcia, dodatkowo trzeba wstać dość wcześnie plus stres. Tymczasem niektórzy mogliby siedzieć i siedzieć… Uważam, że można w takim przypadku podjąć „delikatne”  próby zakończenia imprezy. To para młoda jest w tym czasie najważniejsza i nieszanowanie ich zdania, próśb czy brak wyrozumiałości są nie na miejscu. A tymi, którzy przypadkowo obrażają się za wyproszenie ich z imprezy nie ma co się przejmować. Pewnie i tak niewiele będą pamiętać : ) Nasz polter -  na szczęście - skończył się o ludzkiej porze, bo jakoś przed północą. U mojej siostry natomiast było już trochę gorzej, gdyż biesiadnicy zabalowali do 2 w nocy! I pewnie trwałoby to jeszcze dłużej, gdyby nie interwencja pewnej osoby. Także uważam, że warto rzeczywiście przemyśleć kwestię zrobienia wspomnianej imprezy jednak tydzień szybciej (sama się zastanawiam dlaczego ja na to nie wpadłam : ) )   Można się wtedy na spokojnie bawić i przede wszystkim pani młoda nie musi się martwić, że na drugi dzień będzie miała worki pod oczami : )  Bo co jest najważniejsze dla kobiet biorących ślub? Tym, którzy jeszcze tego nie wiedzą udzielam poprawnej odpowiedzi: oczywiście piękny wygląd : D

A u nas pan młody zamiatał : )


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz