W zasadzie kolejny post, czyli ten : ) miał być o tym, czy warto chodzić na lekcje
tańca przed weselem, ale myślę, że przy okazji postów na temat pierwszego tańca
wyczerpałam już temat. Przejdę więc do kolejnej rzeczy znajdującej się na mojej
liście postów ślubnych, a mianowicie: welon czy fascynator? Dla tych, które nie
wiedzą cóż to takiego ten fascynator już tłumaczę. To nic innego jak dawny
stroik, po prostu : ) Stroiki nazywane
są teraz fascynatorami, gdy są bardziej stylizowane na te, które noszą „wykwintne”
Angielki, a w Anglii właśnie tak nazywa się taka ozdoba na głowę. A że my
Polacy bardzo lubimy przejmować zagraniczne słownictwo to właśnie w ten sposób przejęliśmy
też fascynatory : ) W którymś z
wcześniejszych postów (a w sumie bardzo początkowych postów : ) ) powiedziałam,
że jestem przeciwniczką welonów. Pani z salonu, która doradzała mi przy wyborze
sukni twierdziła, że i tak na welon mnie namówi, ale byłam twarda : ) Skończyło się na fascynatorze, ale może o tym
następnym razem. Teraz skupmy się na welonach. Dlaczego jestem ich
przeciwniczką? Choć nie wiem czy „przeciwniczka” to dobre określenie – po prostu
uważam, że źle dobrany welon wygląda tandetnie i może zepsuć całość. Moim
zdaniem, choć nie jestem staroświecka, przy wyborze welonu jednak warto pokierować
się wiekiem. Granica wieku, w której kobiety biorą ślub coraz bardziej się
przesuwa – kiedyś „normalnym” było, żeby 20-latki wychodziły za mąż, a te które
miały 25 lat i jeszcze nie miały męża uważane były za stare panny. Dzisiaj
coraz więcej kobiet biorących ślub ma 30 lat i więcej i dzisiaj to jest
„normalny” wiek na zamążpójście. Nie uważam przy tym, żeby istniała jakaś
konkretna, ustalona granica wieku dla welonu. No bo jak to ustalić? Ja sama miałam
29 lat, gdy wychodziłam za mąż i stwierdziłam, że gdybym założyła welon to czułabym
się trochę nieswojo. Każda kobieta musi jednak sama wiedzieć czy z taką „ozdobą”
będzie się czuła dobrze. Poza tym uważam,
że welon naprawdę trzeba umieć dobrać do sukni. Niby nic, bo kawałek tiulu na
głowie, a jednak dobranie go nie jest wcale takie proste. Często właśnie rzeczy wydające się błahymi
mogą stanowić bardzo istotny szczegół, który źle dopasowany może zaważyć na całości.
Również z tego powodu wolałam z welonu zrezygnować. Nie chodzi absolutnie o to,
że moja suknia była tak wspaniała, najpiękniejsza i w ogóle, że nie było
welonu, który byłby jej „wart”. Pewnie po wielu poszukiwaniach i taki by się
znalazł. Nie miałam kompletnie żadnej „wizji” ani pomysłu co mogłoby pasować. Dodatkowo – akurat na welonie jakoś mi nie zależało.
Wolałam więc dać sobie z tym spokój i skupić się na decydowaniu o doborze
innych rzeczy, na których znam się o wiele lepiej : )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz