piątek, 21 listopada 2014

WELON? A MOŻE JEDNAK…….FASCYNATOR? : )




W zasadzie kolejny post, czyli ten : )  miał być o tym, czy warto chodzić na lekcje tańca przed weselem, ale myślę, że przy okazji postów na temat pierwszego tańca wyczerpałam już temat. Przejdę więc do kolejnej rzeczy znajdującej się na mojej liście postów ślubnych, a mianowicie: welon czy fascynator? Dla tych, które nie wiedzą cóż to takiego ten fascynator już tłumaczę. To nic innego jak dawny stroik, po prostu : )  Stroiki nazywane są teraz fascynatorami, gdy są bardziej stylizowane na te, które noszą „wykwintne” Angielki, a w Anglii właśnie tak nazywa się taka ozdoba na głowę. A że my Polacy bardzo lubimy przejmować zagraniczne słownictwo to właśnie w ten sposób przejęliśmy też fascynatory : )  W którymś z wcześniejszych postów (a w sumie bardzo początkowych postów : ) ) powiedziałam, że jestem przeciwniczką welonów. Pani z salonu, która doradzała mi przy wyborze sukni twierdziła, że i tak na welon mnie namówi, ale byłam twarda : )  Skończyło się na fascynatorze, ale może o tym następnym razem. Teraz skupmy się na welonach. Dlaczego jestem ich przeciwniczką? Choć nie wiem czy „przeciwniczka” to dobre określenie – po prostu uważam, że źle dobrany welon wygląda tandetnie i może zepsuć całość. Moim zdaniem, choć nie jestem staroświecka, przy wyborze welonu jednak warto pokierować się wiekiem. Granica wieku, w której kobiety biorą ślub coraz bardziej się przesuwa – kiedyś „normalnym” było, żeby 20-latki wychodziły za mąż, a te które miały 25 lat i jeszcze nie miały męża uważane były za stare panny. Dzisiaj coraz więcej kobiet biorących ślub ma 30 lat i więcej i dzisiaj to jest „normalny” wiek na zamążpójście. Nie uważam przy tym, żeby istniała jakaś konkretna, ustalona granica wieku dla welonu. No bo jak to ustalić? Ja sama miałam 29 lat, gdy wychodziłam za mąż i stwierdziłam, że gdybym założyła welon to czułabym się trochę nieswojo. Każda kobieta musi jednak sama wiedzieć czy z taką „ozdobą” będzie się czuła dobrze.  Poza tym uważam, że welon naprawdę trzeba umieć dobrać do sukni. Niby nic, bo kawałek tiulu na głowie, a jednak dobranie go nie jest wcale takie proste.  Często właśnie rzeczy wydające się błahymi mogą stanowić bardzo istotny szczegół, który źle dopasowany może zaważyć na całości. Również z tego powodu wolałam z welonu zrezygnować. Nie chodzi absolutnie o to, że moja suknia była tak wspaniała, najpiękniejsza i w ogóle, że nie było welonu, który byłby jej „wart”. Pewnie po wielu poszukiwaniach i taki by się znalazł. Nie miałam kompletnie żadnej „wizji” ani pomysłu co mogłoby pasować.  Dodatkowo – akurat na welonie jakoś mi nie zależało. Wolałam więc dać sobie z tym spokój i skupić się na decydowaniu o doborze innych rzeczy, na których znam się o wiele lepiej : )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz