Pomysł z połączeniem ze sobą w jedno kilku lub kilkunastu
kawałków utworów i zatańczenie do każdego z nich osobnych układów wydaje mi się
naprawdę ciekawą opcją. Tym bardziej, że można też dobrać te piosenki tak, aby
dodatkowo odpowiednie ich połączenie „opowiadało” historię, na przykład, poznania się pary
młodej. Wystarczy tylko dobrze poszukać w dostępnym repertuarze. Zresztą na You
Tube jest pełno tego typu filmików, z których można czerpać inspiracje. Trzeba
tylko wiedzieć, które się do tego nadają. A niestety nie wszystkie są godne
naśladowania. Widziałam jakiś czas temu filmik, w którym para młoda tańczyła właśnie
do składanki kilku utworów. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego owy filmik
miał tyle odsłon (bo około miliona). Ja nie dałam rady obejrzeć go do końca. Po
pierwsze, nie zauważyłam, aby para młoda w ogóle była przygotowana do zatańczenia w taki sposób – a dokładniej, większość
utworów to było jakieś chodzenie i kiwanie się. Ten taniec był po prostu nudny!
Po drugie, kompletnie nietrafiony dobór piosenek. Wybierając utwór warto zwrócić uwagę nie tylko na melodię, ale
i na słowa. Jak można zatańczyć do piosenki Celine Dion z Titanica, która mówi o tym, że: „ona za nim tęskni i on zawsze
będzie w jej sercu, a teraz już go nie ma”? Albo do piosenki „Małgośka” Maryli
Rodowicz, która jest o tym, że: „on odszedł do innej” (jeszcze rozumiem, że ktoś
źle może dobrać piosenkę w innym języku, ale po polsku?) Albo do piosenki Gotye, która
jest o tym, że: „teraz ona jest dla niego osobą, którą on KIEDYŚ znał i teraz znać
nie chce”? Nie wspomnę o piosence „Whisky” Dżemu. No błagam!!! To tak, jakby
zatańczyć do piosenki „Windą do nieba” (zresztą zdaje mi się że również i ta
piosenka się pojawiła ). Niestety, po
głębszym zastanowieniu się doszłam do wniosku, że mało widziałam w swoim życiu
pierwszych tańców, które wywołały we mnie zachwyt. Widziałam takie, które były,
podobno, wcześniej ćwiczone, a jednak wykonane krokiem „chodzonym” - żadnych
elementów tańca. Inny taniec to było po prostu bujanie się -dosłownie! Jeszcze inny polegał na patrzeniu sobie na stopy… Może pierwszy taniec
nie jest, według wielu, czymś najważniejszym w tym dniu (choć ja uważam, że
jest to bardzo ważna kwestia), ale odtańczenie jakby się chciało, a nie mogło
mija się z celem. Tym bardziej, gdy jeszcze w tle słychać: „ Mój piękny panie, ja go nie kocham…” ……………….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz