środa, 12 listopada 2014

PIERWSZY TANIEC cz. 3




Pomysł z połączeniem ze sobą w jedno kilku lub kilkunastu kawałków utworów i zatańczenie do każdego z nich osobnych układów wydaje mi się naprawdę ciekawą opcją. Tym bardziej, że można też dobrać te piosenki tak, aby dodatkowo odpowiednie ich połączenie „opowiadało”  historię, na przykład, poznania się pary młodej. Wystarczy tylko dobrze poszukać w dostępnym repertuarze. Zresztą na You Tube jest pełno tego typu filmików, z których można czerpać inspiracje. Trzeba tylko wiedzieć, które się do tego nadają. A niestety nie wszystkie są godne naśladowania. Widziałam jakiś czas temu filmik, w którym para młoda tańczyła właśnie do składanki kilku utworów. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego owy filmik miał tyle odsłon (bo około miliona). Ja nie dałam rady obejrzeć go do końca. Po pierwsze, nie zauważyłam, aby para młoda w ogóle była przygotowana do  zatańczenia w taki sposób – a dokładniej, większość utworów to było jakieś chodzenie i kiwanie się. Ten taniec był po prostu nudny! Po drugie, kompletnie nietrafiony dobór piosenek. Wybierając utwór  warto zwrócić uwagę nie tylko na melodię, ale i na słowa. Jak można zatańczyć do piosenki Celine Dion z Titanica, która mówi o tym, że: „ona za nim tęskni i on zawsze będzie w jej sercu, a teraz już go nie ma”? Albo do piosenki „Małgośka” Maryli Rodowicz, która jest o tym, że: „on odszedł do innej” (jeszcze rozumiem, że ktoś źle może dobrać piosenkę w innym języku,  ale po polsku?) Albo do piosenki Gotye, która jest o tym, że: „teraz ona jest dla niego osobą, którą on KIEDYŚ znał i teraz znać nie chce”? Nie wspomnę o piosence „Whisky” Dżemu. No błagam!!! To tak, jakby zatańczyć do piosenki „Windą do nieba” (zresztą zdaje mi się że również i ta piosenka  się pojawiła ). Niestety, po głębszym zastanowieniu się doszłam do wniosku, że mało widziałam w swoim życiu pierwszych tańców, które wywołały we mnie zachwyt. Widziałam takie, które były, podobno, wcześniej ćwiczone, a jednak wykonane krokiem „chodzonym” - żadnych elementów tańca. Inny taniec to było po prostu bujanie się -dosłownie!  Jeszcze inny polegał na  patrzeniu sobie na stopy… Może pierwszy taniec nie jest, według wielu, czymś najważniejszym w tym dniu (choć ja uważam, że jest to bardzo ważna kwestia), ale   odtańczenie jakby się chciało, a nie mogło mija się z celem. Tym bardziej, gdy jeszcze w tle słychać:  „ Mój piękny panie, ja go nie kocham…” ……………….


  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz