Ta wymarzona, wyśniona piosenka to „Halo” z repertuaru Beyonce. Jak już
wspomniałam poprzednio, jest mi wyjątkowo bliska i bardzo ją lubię. Zmierzam ku
temu, że aby nie tylko ładnie zatańczyć, ale też czuć się podczas tego
pierwszego tańca komfortowo, warto wybrać taki utwór, w którym czujemy się
dobrze. Taki, z którym mamy jakieś miłe wspomnienia. Taką piosenkę, która jest „naszą”
piosenką. Nawet jeśli jest to utwór o miłości w dość szybkim tempie : ) „Moją i Michała” piosenką, która kojarzy nam
się z momentem, w którym się poznaliśmy jest „My Love” z repertuaru Justina
Timberlake’a. Nawet myślałam o zatańczeniu do tej właśnie piosenki, ale w końcu
doszłam do wniosku, że trzeba by tu było zaprezentować jakieś kroki z „górnej półki”.
Ja byłabym na to gotowa (w sensie na wiele godzin ćwiczeń oraz na zaprezentowanie
się w taki sposób), ale mój mąż już niekoniecznie. Jest raczej nieśmiały i wszelkiego
rodzaju „występy” nie są Mu na rękę : ))) Szczęście, że miałam w zanadrzu inną piosenkę, która jest „naszą” :
) Można też zdecydować się na taniec dość
niekonwencjonalny. Na przykład nasi znajomi zatańczyli sambę : ) Było widać, że ćwiczyli przed : ) Na czasie
są też tańce, które składają się ze „zlepku” kilku różnych utworów zarówno
szybkich jak i wolnych. Do każdego kawałka para młoda tańczy inny układ.
Pamiętajcie, że zarówno w tym przypadku jak i przypadku samby, czy innego „profesjonalnego”
tańca należy naprawdę dobrze się przygotować (co, wiem, powtarzam do znudzenia),
czyli wziąć jednak nie jedną, ale co najmniej kilka lekcji. Taki pomysł ze
składanką przeszedł również i przez moją myśl, ale po raz kolejny: dla mnie nie
byłby to problem, ale dla Michała już raczej tak : ) Więc i z tą opcją się
pożegnaliśmy. Ale nie żałuję : ) I lepiej, żeby mój mąż również tak myślał ; D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz