Jakiekolwiek umiejętności taneczne posiadamy– większe lub
mniejsze – kwestia pierwszego tańca nie powinna być traktowana po macoszemu.
Według mnie, każda para powinna poćwiczyć, lub chociaż PRZEćwiczyć swój
taneczny pokaz. No chyba, że należymy do grupy zawodowców - w tym przypadku
trening raczej nie jest aż tak konieczny : ))))
Wydaje mi się, iż wiele par wychodzi z założenia, że lepiej lub gorzej,
ale jakoś tam potrafią tańczyć, w związku z tym „jakoś” to będzie. Otóż,
uwierzcie mi, nic bardziej mylnego. Moim zdaniem, nawet jeśli jesteśmy dobrzy w
danej dziedzinie, warto - zanim się w niej zaprezentujemy - potrenować. Na moim
przykładzie: mam doświadczenie zawodowe jako specjalista ds. rekrutacji, ale
zawsze, podkreślam ZAWSZE, przed każdą nową rozmową o pracę poświęcałam czas na
przygotowanie się. Mimo iż, jakby się mogło wydawać skoro mam doświadczenie,
dokładnie powinnam wiedzieć czego się spodziewać. I to w każdej sytuacji i najlepiej
z tzw. marszu : ) Ja i
mój mąż potrafimy tańczyć. Nie znamy może jakichś zawodowych figur, ale pod pojęciem
potrafimy mam na myśli, że „rozumiemy
się” w tym tańcu, mamy poczucie rytmu, itd. Przed naszym WAŻNYM DNIEM postanowiliśmy
jednak trochę potrenować. Było to dosłowne trochę,
gdyż wzięliśmy 1,5 godziny lekcji u profesjonalisty, i w zasadzie tylko po to,
aby pokazał nam może jakieś nowe „chwyty”, których nie znamy i udowodnił
mojemu mężowi, że da się zatańczyć do piosenki, którą wybrałam (wyjawię jakaż to : ) ), gdyż Michał
uparcie twierdził, że absolutnie się nie da. Potem po prostu z pięć razy potańczyliśmy w domu – dokładnie
w garażu : ) Muszę powiedzieć, że po naszym
pierwszym tańcu goście pytali ile
miesięcy poświęciliśmy na przygotowanie naszego „show”. Gdy powiedziałam, że
może razem zajęło nam to około 3 godzin, niektóre osoby nie mogły wyjść z
podziwu, jeszcze inne chyba nie do końca uwierzyły : ) Tak więc chyba udało się zrobić dobre wrażenie. Dlatego uważam,
że nie powinno się myśleć „coś się wymyśli, przecież potrafimy tańczyć”. Naprawdę warto
przygotować się do pierwszego tańca, nawet jeśli wygibasy na parkiecie przychodzą
nam z duża łatwością i mamy dobry słuch oraz poczucie rytmu : ) Do jakiej piosenki zatańczyliśmy? Do takiej,
która bezwzględnie jest jedną z moich ulubionych, najulubieńszych, najukochańszych
: ) Według mnie nie ma piękniejszej piosenki o
miłości. I to jeszcze takiej, która tak idealnie oddawałaby to, jak „widzę” to
co nas łączy. Zatańczyć do tego utworu stało się
moim marzeniem w momencie, w którym zakochałam się w tej piosence, a
potem w moim mężu : )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz