piątek, 23 sierpnia 2013

NOTUJEMY




Już na samym początku przygotowań przydarzyło mi się coś dziwnego. Mianowicie, w pewnym momencie zaczęło mi się wydawać, że w ogóle nie jestem zorganizowana, i że mimo listy rzeczy do zrobienia  zaczyna mnie ogarniać swego rodzaju chaos. Naprawdę dziwne uczucie, które spowodowało, że zrobiłam drugą listę, i trzecią, potem ją poprawiałam i myślałam sporo nad tym jakby ją jeszcze inaczej rozpisać, tak aby wszystko było ładnie i przejrzyście. Teraz wiem, że to poczucie chaosu wynikało ze strachu, że coś mogę pominąć. Czasem zdarza mi się przed wyjściem z domu do pracy spojrzeć jeszcze dwa razy w lustro, aby sprawdzić czy na pewno mam wymalowane obydwoje oczu, a nie tylko jedno : ))) Wiem, dziwne, prawda? Po prostu wyobrażanie sobie jaka byłaby to tragedia ; ) gdybym wyszła z pomalowanym jednym okiem robi swoje : ))) I tak samo chyba było w przypadku przygotowań. Wyobrażałam sobie czasami, że czegoś zapomniałam załatwić, zadzwonić gdzieś, czy odebrać i stąd chyba potrzeba ciągłego robienia nowych list. W końcu wzięłam się w garść (no bo ile można) i zapisałam wszystko na dwa różne sposoby. Pierwszy z nich to po prostu zrobienie listy. W punktach wypisałam wszystko co musimy zrobić i załatwić z podziałem na poszczególne miesiące. Natomiast lista numer dwa zawierała już rozszerzoną wersję punktów z listy poprzedniej. Czyli, na przykład: na liście pierwszej miałam zapisane: dekoracje sali, a na drugiej w podpunktach wszystko co się tych dekoracji tyczyło. Na przykład: przygotować zdjęcia dla florystyki, uzgodnić jakie kwiaty, ozdobić świeczniki, oddać zdjęcie do druku, itd. Po prostu na liście numer dwa było wszystko co się odnosiło do rzeczy, które miały znaleźć się na sali w dniu wesela, łącznie z datami do kiedy trzeba daną rzecz załatwić. Nawet wzmianka o tym, że musimy pojechać wcześniej z laptopem, aby sprawdzić czy na miejscu  będzie działał. Naprawdę warto jest zapisywać każdą, nawet najmniej istotną, jak się czasem wydaje, rzecz. Nerwy i poczucie, że jest tyle do zrobienia, a czasu mało naprawdę robią niezły zamęt w głowie Pewnie część z Was zastanawia się dlaczego zrobiłam dwie listy zamiast umieścić wszystko na jednej? Przecież można było od razu punkty rozszerzyć o podpunkty, prawda? Racja, ale ja po wielu próbach różnorakiego zapisywania wszystkiego od nowa znalazłam po prostu swój własny sposób, który był dla mnie najwygodniejszy i najbardziej przejrzysty, a tego bardzo potrzebowałam - poczucia, że mam wszystko czarno na białym, i że kontroluję sytuację. Warto więc czasem poeksperymentować i popróbować jeśli te próby prowadzą do tego, że w końcu odczuwa się ulgę i spokój, że wszystko jest poukładane : ) Wreszcie się uspokoiłam i pożegnałam chaos, który i tak pewnie był tylko wytworem mojej wyobraźni : ))))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz