Tak jak obiecałam tym razem opowiem Wam o pewnej
„kryzysowej” sytuacji, która przydarzyła się mi i mojemu narzeczonemu. Nikomu
nie życzę takiego rozwoju wydarzeń, o jakim zaraz opowiem, mimo że udało nam
się wszystko opanować. Uważam , że nie ma sytuacji bez wyjścia, i że zawsze
jest jakieś rozwiązanie, jednak stres związany z tym co się stało był po prostu
okropny. W poprzednim poście radziłam, aby zaraz po zaręczynach oraz podjęciu
decyzji dotyczącej daty ślubu rozpocząć jak najszybciej poszukiwania odpowiedniego
lokalu. Tak też zrobiliśmy ja i mój (jeszcze wtedy :) ) narzeczony. Jeździliśmy
cały dzień po restauracjach, lokalach, hotelach w naszej najbliższej okolicy. Pierwsza restauracja, którą odwiedziliśmy
nazywała się K2 (mieści się w Borzechowie, małej miejscowości niedaleko
Starogardu Gdańskiego). Jak zobaczyłam ich salę, od razu wiedziałam, że bardzo
chciałabym, aby nasze wesele odbyło się właśnie tam . Na pytanie o wolne terminy usłyszeliśmy, że
niestety nic wolnego nie mają ani na ten rok, ani na następny, dopiero na 2015.
Już mieliśmy wychodzić nieco zawiedzeni, ale poproszono nas, abyśmy poczekali
chwilę. Usłyszeliśmy, że jednak jest jeden termin wolny na 2013 rok – 22
czerwca – bo jakiś czas temu pewna para zrezygnowała z niego, ponieważ zdecydowali
się zrobić wesele w przyszłym roku. Poprosiliśmy o „chwilę” namysłu, gdyż był
to dopiero początek naszych przygotowań i
nie mieliśmy jeszcze rozeznania jak z
terminami u fotografów, kamerzystów, zespołów, itd., więc chcieliśmy się też zorientować
w tych kwestiach zanim podejmiemy decyzję. Udało nam się załatwić zespół,
kamerzystę, fotografa oraz księdza w dwa dni (sic!) – tak więc po rozpoczęciu
„działań” w dniu drugi stycznia, czwartego mieliśmy już pozałatwiane to co
najważniejsze. Wymagało to od nas naprawdę wielkiego samozaparcia i duuuużo
czasu spędzonego w samochodzie i na telefonie, ale udało się (dokładniej
opowiem o poszukiwaniach zespołu, itd. w kolejnych postach). Potwierdziliśmy
więc termin w restauracji i wpłaciliśmy zaliczkę. I w ten oto sposób szczęśliwi
odetchnęliśmy, że możemy zacząć dalszą część przygotowań, aż do pewnego dnia na
koniec stycznia, kiedy to dostałam telefon od menadżera restauracji K2, że
termin, który mamy u nich zarezerwowany jednak nie jest „nasz”, bo im się
pomyliło i tamta para, o której nam wspominali wcale nie zrezygnowała………….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz