wtorek, 20 stycznia 2015

„CIĘŻARÓWKĄ” DO ŚLUBU : )




Jeśli myślicie Drogie Panie, że tym razem zamieściłam posta o tematyce interesującej raczej Waszych partnerów niż Was, to jesteście w błędzie : ) Wszak nie o tirach będzie dzisiejszy wywód : ) Dzisiejszy temat  jest mi dość bliski, gdyż niedawno sama zostałam mamą. W zasadzie czasy kiedy kobietę, która zaszła w ciąże nie będąc żoną, wytykano palcami minęły już (chyba) bezpowrotnie. Przynajmniej mam taką nadzieję. Dlaczego ta kobieta, która zachodzi w ciążę nie będąc mężatką ma być „gorsza” od tej, która ma męża? Matka to matka, dla dziecka najważniejsze jest to, aby je kochała, nie to, aby miała obrączkę na palcu. Niestety czasami jeszcze słychać grzmiące głosy oraz widać krzywe spojrzenia ludzi, dla których nie do wyobrażenia jest fakt posiadania dziecka bez ślubu. Kiedyś było tak, że jak tylko  okazało się, że kobieta jest w ciąży załatwiało się ślub w najszybszym terminie, tak aby jeszcze nie było widać „brzuszka”. Dziecko musiało urodzić się w małżeństwie. Nastały czasy, których parom już się tak nie śpieszy – kiedy okazuje się, że spodziewają się potomka, a nie są jeszcze małżeństwem, już rzadko kiedy decydują się na zorganizowanie ślubu w pośpiechu. I bardzo dobrze. Przyznam, że ja będąc w ciąży nie raz myślałam o tym, co bym zrobiła, gdybym rzeczywiście zaszła w nią kiedy byliśmy jeszcze  z moim mężem narzeczeństwem. Myślę, że wybralibyśmy jedno z dwóch rozwiązań. Albo wzięlibyśmy ślub cywilny, w gronie – dosłownie - rodzinnym, z uroczystym obiadem po ceremonii. Albo nie bralibyśmy w ogóle ślubu i poczekali z tym aż ja urodzę, dojdę po porodzie do siebie i będę gotowa na przygotowania. Wprawdzie z małym dzieckiem mogłabym nie mieć tyle czasu na te wszystkie „ceregiele”, długie siedzenie przed komputerem, objeżdżanie zespołów, kwiaciarni, jubilerów, itd., ale uważam, że jak się chce to można. Szczególnie dzisiaj – w dobie Internetu, kiedy tak wiele można załatwić nie wychodząc z domu. No tak, tylko trzeba mieć jeszcze czas, żeby do tego Internetu zasiąść, a z moim dzieckiem mogłoby to być rzeczywiście ciężkie, gdyż Liliana, choć ma dopiero pół roku, daje się swoją żywotnością we znaki : ) W sumie to chyba nie tylko dziwię się parom, które ze względu na dziecko decydują się na zorganizowanie ślubu na prędce, ale też trochę podziwiam. Dlaczego? Głównie chodzi mi o panie. Wiadomo, że w ciąży bywa różnie. Jedna kobieta przechodzi ją bez żadnych problemów, inna niestety już tak łatwo nie ma. Słyszałam nawet historię, w której to pani młoda zaraz po wyjściu z kościoła uciekła na bok, bo chwyciły ją mdłości i zwymiotowała. Ja akurat żadnych większych „rewolucji” nie przechodziłam, ale na przykład w pierwszym trymestrze chodziłam strasznie zmęczona. Ciągle byłam senna, nie miałam po prostu ani grama energii. Nie wspomnę, że spać chodziłam między 21 a 22 – u mnie to bardzo szybko, gdyż zazwyczaj kładę się o godzinie 23:30. Nie wyobrażam więc sobie zabawy na weselu do białego rana. A chyba głupio byłoby nie wytrwać na własnej imprezie : )  Nie wspomnę o tym, że (choć może nie powinnam o tym pisać : ) ) chciałam też wypić na własnym weselu : )  Jest jeszcze kwestia wyglądu. Oczywiście nie chodzi mi o to, że kobiety w ciąży wyglądają źle. Przecież to taki piękny czas w życiu każdej niewiasty. I wiem też, że – jak  w kwestii mdłości i samopoczucia - również z tyciem wygląda to różnie. I znowu – w moim przypadku było tak, że już na samym początku przytyłam 3 kilogramy i od razu, momentalnie, straciłam talię. Wiem więc, że tylko i wyłącznie wściekałabym się, że muszę założyć suknię, która nie podkreśli, ale zatuszuje to i owo. Pamiętajmy, aby w tym przypadku (jak w każdym innym z resztą, jednak ten jest dość wyjątkowy) nie słuchać innych, tylko samej (samych) siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz