Dobra, to teraz trochę o fryzurze, która sprawia, że jak o
niej myślę to moja wydaje mi się najbardziej profesjonalną i najpiękniejszą na
całym świecie : ))) Dawno, dawno temu
(ok, przesadzam trochę, może jakieś 15, 20 lat temu) dziewczynki, jak jeden
mąż, czesały się do komunii w następującą fryzurę: „kitek” i rozpuszczone
włosy, a całość dopełniały wykonane z zegarmistrzowską precyzją
loczki-sprężynki. Do tego we włosy powpinane były małe spineczki-żabki w
kształcie kwiatuszków. Słodkie : P
Zdarzało się też, że tu i ówdzie, czyli na czole lub po bokach
wypuszczone były pejsy równie misternie
poskręcane jak cała reszta. I ok., o ile 9- letnim dziewczynkom jeszcze coś
takiego można wybaczyć to już dziewczynkom 20- letnim i starszym już nie!! Aż
chce się powiedzieć: Na litość Boską! Kobiety! Przepraszam, ale gdzie Wy macie
oczy czesząc się na ślub w coś takiego? A są takie przypadki, bo sama
widziałam…. Dzisiaj, w roku 2014, czyli „sto lat” po tamtych komuniach, kiedy
takie uczesanie było najmodniejsze. Nie będę dalej komentować. To trzeba
zobaczyć! Wtedy zrozumiecie co mam na myśli. Co do grzywki… Osobiście uważam,
że fryzury ślubne z grzywką nie prezentują się ani dobrze, ani ładnie. Jak do
tej pory natknęłam się na jedną ślubną fryzurę z grzywką, która rzeczywiście
zrobiła na mnie wrażenie i w zasadzie stwierdziłam, że bez grzywki nie byłoby
to samo. Ale to jeden przypadek na milion. Z reguły niestety nie wygląda to
dobrze. Pół biedy jeśli grzywka jest jakoś zaczesana na bok. Gorzej kiedy jest
to równiuteńka, sztywna, „ciężka” grzywka. Jednak – jak wszystko zresztą, ja
tylko wyrażam swoją opinię - jest to
kwestia indywidualna . Jeśli macie grzywkę i nie wyobrażacie sobie „się jej
pozbyć” na ten dzień, to Wasz wybór. Byle tylko nie robić na niej sprężynowych
loczków i nie wpinać białych spinek – kwiatuszków. Bo inaczej gościom nie
pozostanie nic innego jak zaintonować: „kwiaty na grzywce potargał
wiatr…..” : P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz