Zawsze myślałam, że dobór fryzury ślubnej wygląda tak: przychodzisz
do salonu i pani fryzjerka najpierw „żywo” z Tobą dyskutuje o tym co ci się
podoba, czego nie lubisz, itd. Dodatkowo jest zainteresowana jak wygląda twoja suknia oraz jakie będziesz miała
dodatki. I zaczyna się próbowanie…. Niestety
akurat moja „przygoda” z doborem fryzury ślubnej nie wyglądała tak, jak to
sobie wyobraziłam. Wygląda na to, że gdybym chciała, aby wszystko odbyło się
według moich wyobrażeń musiałabym chyba poszukać salonu specjalizującego się w
robieniu fryzur specjalnie na ślub. Nie wiem nawet czy są takie salony - pewnie
raczej w dużych miastach. Uważam, że klientce - przyszłej pannie młodej - powinno proponować się (proponować się, czytaj: zrobić, albo chociaż zademonstrować) kilka
fryzur, nie tylko jedną. Rozumiem, że w momencie kiedy zapłaciłam za fryzurę próbną 70
zł nie było możliwości, aby za te pieniądze wykonać mi jeszcze co najmniej ze
dwa uczesania - tzn., w tym salonie nie było takiej możliwości. Zapewne musiałabym zapłacić jeszcze 2 razy po 70 zł. Uważam, że to głupie,
bo przecież fryzjerki mogłyby pomyśleć i zrobić jakieś „pakiety” ślubne, czy
coś tego typu, na przykład w cenie 120 zł 3 fryzury. Przecież te fryzury nie musiały
by być uczesane tak „na sztywno” – bo wiadomo, że niektóre wymagają długiej,
misternej roboty. Wystarczyłoby jakieś „luźne” zaprezentowanie konkretnej
opcji, tak, aby panna młoda wiedziała jak mniej więcej prezentowałaby się w
danym uczesaniu. Bardzo mi tego zabrakło. „Moja” fryzjerka nawet jakoś nic specjalnego
nie zaproponowała od siebie. Pokazałam jej zdjęcie mojej sukni w katalogu i
stwierdziła, że zrobimy podobną fryzurę jaką ma modelka. A jak „googlowałam”
szukając fryzjera, wyskoczyło mi, że jest ona
najlepsza w mieście Starogard…. Dzisiaj chyba nie poszłabym do tej samej
fryzjerki, dlatego nie będę nawet wspominać u kogo byłam. Moja fryzura nie
należała do tych z rodzaju tragicznych czy coś takiego. Nie czułam się w niej
źle. Moim zdaniem fryzjerka nie dała z siebie wszystkiego. Uważam po prostu, że
można było lepiej. Taka już jestem, że zawsze chcę, aby wszystko było nawet nie
na 100, ale na 200 procent : ) Nie
czułam, że ta pani rzeczywiście CHCE mi dobrać najbardziej odpowiednią dla mnie
fryzurę. Nie czułam „entuzjazmu”,
prawdziwej chęci doradzenia. Doszłam do wniosku, że niestety nie każda
fryzjerka, która super strzyże i jest w tym mistrzynią nadaje się do robienia
fryzur na ślub. Tak uważam i zdania nie zmienię : ) Ogółem mówiąc, myślałam, że jak do salonu
przychodzi przyszła panna młoda to robi się wszystko, aby wyszła maksymalnie
zadowolona. Ja nie do końca poczułam, aby ktoś się mną zajął „na maxa”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz