Winietki z nazwiskami jak i prezenciki-podziękowania
dla gości weselnych również należą do
dekoracji stołu weselnego. Nie muszą być przy tym nie wiadomo jak wymyślne czy
dekoracyjne. Wystarczy, że, przede wszystkim, są wykonane ze starannością. Mogą
one (winietki jak i prezenciki) także stanowić – jak w przypadku innych
dekoracji czy elementów – jedną całość z kolorystyką czy motywem przewodnim
wesela, ale oczywiście nie muszą . Jak zawsze wybór i decyzja zależy od Państwa
Młodych (no dobra, bardziej od Pani Młodej
; P ), ich wyobraźni oraz tego co im się podoba. Nie muszę chyba mówić, że w
moim przypadku winietki jak najbardziej współgrały z całą resztą : ) Kolorystycznie oczywiście. Dodatkowo były nie tylko winietkami, ale także
prezencikiem–podziękowaniem dla gości. Na ten „patent” natrafiłam również
zupełnie przypadkowo – jak na pomysł z udekorowaniem wstążką i cekinami
świeczników – przeglądając Internet. Znalazłam zdjęcie, na którym winietka to
było pudełeczko, w którym ukryte było coś słodkiego dla każdego gościa.
Pomyślałam, że również chciałabym mieć coś takiego. Wprawdzie nie znalazłam
takich samych pudełeczek jak na owym zdjęciu, ale moim zdaniem znalazłam
ładniejsze. Nasze winietki-prezenciki to były pudełeczka w kształcie serca.
Dodatkowo przewiązane były kremową kokardką (serce oczywiście było w kolorze jasnego
różu : ) ) Przez kokardkę przewleczony
był bilecik z imieniem i nazwiskiem, natomiast z drugiej strony pudełeczka przyklejona
była karteczka z krótkim wierszykiem-podziękowaniem. W środku umieściliśmy
małe, słodkie, kwadratowe czekoladki : ) Cały „zestaw” zamówiliśmy w sklepie
internetowym Venarti (www.venarti.pl), o którym
już miałam okazję wspomnieć – to właśnie od nich zamówiliśmy drewniane etui na
płyty CD z podziękowaniami dla rodziców.
Warto, decydując się na zakup takich czy innych pudełeczek, zorientować
się wcześniej czy dotrą one do nas już złożone, czy też trzeba będzie je złożyć
samemu, jak to było w naszym przypadku. My musieliśmy: złożyć pudełeczko,
włożyć czekoladkę, stworzyć kokardkę oraz przewlec bilecik z nazwiskiem i wszystko
ładnie zawiązać. Zajęło nam to nie mało czasu, bo 6 godzin. Nie ukrywam, że po
takim pudełkowym i kokardkowym maratonie byłam dość zmęczona. A wszystko
musiało być gotowe na następny dzień, gdyż rano trzeba było zawieźć winietki do
Szarloty – był to tzw. ostatni dzwonek, ponieważ winietki przyszły do nas
dopiero w środę po południu, a wesele, przypominam, mieliśmy nie w sobotę, a w
piątek. Miały być tydzień szybciej, ale wniknęły jakieś opóźnienia. Być może spowodowane tym, że poprosiliśmy o małą
modyfikację zamówienia, choć z drugiej strony wydaje mi się, że wszystko
zamówiliśmy odpowiednio wcześnie tak, aby nie bawić się w składanie na ostatnią
chwilę. Wyszło trochę inaczej. Nie wnikałam już w „co, jak i dlaczego” – byłam szczęśliwa,
że w końcu doszły. W każdym bądź razie, z wszystkim zdążyliśmy : D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz