poniedziałek, 28 października 2013

MAMY NA TO JESZCZE DUŻO CZASU! czyli ZALETY ślubu w pół roku




Niektórzy pewnie dodali by do poprzedniego posta na temat wad jeszcze jedną  - kilka miesięcy na zorganizowanie ślubu nie daje nam dużej  możliwości, czy czasu, aby przejrzeć jak najszerszą liczbę opcji, na przykład w kwestii wyboru dekoracji, tortu, zaproszeń, itp.  Planując natomiast ślub na rok do przodu można je sobie przeglądać, przeglądać i przeglądać… Zgadza się. Ja jednak uważam, że im więcej mamy tych różnych opcji do wyboru, tym trudniej nam podjąć decyzję. Wiem też, że niektórzy uważają, że krótki czas przygotowań oznacza wybieranie, na przykład wspomnianych już zaproszeń czy dekoracji, na tzw. łapu capu. To nieprawda. Przykładem jest mój ślub właśnie, na którym wszystko było dobrane w najmniejszym szczególe.  Nawet zaproszenia. Tak na marginesie, dużo ludzi twierdzi, że nie ma co się nad nimi „rozczulać” , bo i tak wylądują w koszu. Z tym też niekoniecznie się zgodzę. Większość osób (sprawdziłam) naprawdę przechowuje je na pamiątkę. Sama tak robię : ) Szczególnie jeśli są naprawdę piękne. Nasze podobały się bardzo. A miałam przecież mało czasu na decyzję jakie mają być. Próbuję więc powiedzieć, że wybór czegoś „na szybko” nie znaczy, że to coś musi być beznadziejne czy gorsze od tego nad czym zastanawialibyśmy się rok. Dobrze, ale skupmy się na tytułowych zaletach. Pierwszą z nich (według mnie najważniejszą), którą już chyba nie raz wspomniałam, jest to, że nie musimy czekać nie wiadomo ile na TEN DZIEŃ. I myślę, że dalszy komentarz jest zbędny. Po drugie, przy krótkim czasie organizowania wszystkie sprawy związane ze ślubem i weselem można wykonać jedna po drugiej, bez „wielkich odstępów czasowych” . Może to być dużym ułatwieniem dla tych, którzy łatwo wypadają z rytmu, kiedy wykonywana przez nich czynność musi zostać przerwana na dłuższy czas. Ponieważ przy długim czasie organizowania ślubu załatwiamy najpierw „standardowo” to co najważniejsze, a więc salę, zespół, kamerzystę, fotografa, księdza (co przy „dobrych wiatrach” można ogarnąć w kilka dni), a „konkretne załatwienie” („na dobre”) reszty spraw  można zostawić na okres późniejszy, bliżej naszej daty, tworzy się nam więc „mała przerwa” między pierwszymi załatwionymi kwestiami a załatwieniem kolejnych.  Ewentualnie możemy zacząć się już rozglądać za sukienką, zaproszeniami itd. No właśnie, rozglądać. Z reguły jeśli czegoś nie musimy załatwić „na już” to wolimy trochę poczekać i najpierw się rozejrzeć. Chociaż nie jest powiedziane, że planując ślub na rok do przodu nie można sobie wszystkiego pozałatwiać na przykład w pierwsze 4  miesiące : ), a potem mieć trochę „wolnego” : ) Ale  niektóre sprawy da się rzeczywiście załatwić dopiero „na chwilę” przed TYM DNIEM. Jak choćby winietki  czy noclegi. W tym przypadku akurat musimy przecież znać listę i liczbę osób, które na weselu się pojawią. Bez tego nie zamówimy odpowiedniej ilości winietek z odpowiednimi nazwiskami. Tak samo nie potwierdzimy w ciemno noclegów. Najczęściej para młoda prosi o potwierdzenie najpóźniej na miesiąc, ewentualnie dwa, przed ślubem. No chyba, że ktoś wysyła zaproszenia dużo szybciej i dużo szybciej potrzebuje potwierdzenia. Ale o wyjątkach tu nie mówimy. Podsumowując, mamy po równo. Dwie wady i dwie zalety. Innych nie widzę oprócz wyżej opisanych. Będących zresztą wnioskami z mojego własnego doświadczenia : )


Hurrrra!!! : D

Udało się wszystko!!!! : D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz