piątek, 20 grudnia 2013

POTWIERDZAĆ, NIE POTWIERDZAĆ? Oto jest pytanie!



Skoro już jesteśmy przy tematyce tego co powinno znaleźć się w treści zaproszeń, postanowiłam nawiązać do jednej istotnej, według mnie, kwestii. Kwestii, która, nie ukrywam, trochę działa mi na nerwy. Od wielu par nasłuchałam się, że nie mam co liczyć na to, że goście (a przynajmniej większość) raczą potwierdzić przybycie. Nie bardzo chciałam wtedy wierzyć, że jeden krótki telefon bądź sms może rzeczywiście co niektórych przerastać. Dziwi mnie bardzo fakt, że gdy w końcu, wykończona czekaniem na jakiś znak od niektórych gości, zaczęłam wykonywać telefony,  często mogłam usłyszeć zaskoczenie w głosie rozmówcy dotyczące  potwierdzenia przybycia. Nie wspomnę już, że czasami miałam wrażenie jakby niektórzy w ogóle nie zauważyli, iż potwierdzić należy do konkretnej daty, podczas gdy taka informacja widniała w zaproszeniu jak byk (!)  Niestety miałam okazję przekonać się na własnej skórze, że jest tak, jak opowiadało mi wiele par. Czy w takim razie warto w ogóle zamieszczać prośbę o potwierdzenie? Mimo wszystko uważam, że tak. Musicie jednak być świadomi, że w niektórych (oby nielicznych) przypadkach trzeba będzie stoczyć ostrą walkę. Ja takową mam za sobą z jedną parą spośród wielu „niepotwierdzaczy”. Nie będę się aż tak bardzo  zgłębiać w istotę tego konkretnego „przypadku”, bo szkoda miejsca w poście. Powiem tylko, że nie tylko nie raczyli się odezwać, lecz także podczas mojego telefonu  (wykonanego w końcu kilka dni po wyznaczonym terminie) powiedzieli, że teraz nie są mi w stanie powiedzieć. Dałam im więc jeszcze jakiś tydzień, czy nawet dwa (!) na podjęcie ostatecznej decyzji. Mieli się odezwać. Znowu tego nie zrobili. Więc znowu musiałam zadzwonić  i łaskawie poprosić o decyzję. Powiedzieli, że będą. Nie przyszli…. NIE DALI mi też znać, że ich nie będzie. Wiecie, po tym doświadczeniu wnioski nasunęły mi się dwa. Albo część naszego społeczeństwa jest niezorganizowana i ma kłopoty z pamięcią, albo ludzie  nie umieją czytać ze zrozumieniem. Dziwne jest też dla mnie zaskoczenie ludzi, że trzeba było potwierdzić przybycie, podczas gdy dzisiaj praktycznie zawsze się o to prosi. I to nie tylko jeśli chodzi o  wesele. Więc trzeci wniosek może być następujący: niektórzy „nie ogarniają” życiowych spraw. Po prostu. Wiadomo, że są przypadki kiedy ktoś rzeczywiście nie jest w stanie dać znać w określonym terminie, ale wtedy wystarczy poprosić o więcej czasu na podjęcie decyzji i sprawa jest jasna. Takie wyjątki są poza dyskusją. Jednak zwykła ludzka ignorancja nie. Dla mnie wszystkie te „procedury” związane z potwierdzeniem są jak najbardziej czymś normalnym i oczywistym. W zasadzie pierwsza rzecz jaką robię po zapoznaniu się z treścią zaproszenia to zapoznanie się z datą, do której muszę dać  znać czy pojawię się na przyjęciu czy nie. Czy  naprawdę tak trudno dostosować się do czyjejś prośby?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz