Zgodnie z tematem oraz z tym co
napisałam w poprzednim poście, skupię się teraz na naszych zaproszeniach : )
Zacznę od tego, że stanowiły one część całości, co w tym przypadku oznacza, że
kolorystycznie pasowały do koloru przewodniego wesela (róż i krem – przyp.). Na
samym początku poszukiwań pojechaliśmy z mężem na targi ślubne do Bydgoszczy i
tam przyjrzeliśmy się kilku opcjom. Polecam tę formę „zapoznania się” z tym co
w branży ślubnej piszczy : ) Tym
bardziej, że jest to świetna okazja do zebrania kontaktów do różnych
usługodawców. Po przyjrzeniu się niemałej ilości zaproszeń na targach
zdecydowałam, że bardzo bym chciała, aby na zaproszeniach pojawił się motyw
kokardki (kokardka pojawiła się zresztą nie raz, nie tylko na zaproszeniach, ale
o tym kiedy indziej). Na targach nie dokonaliśmy konkretnego wyboru, gdyż
postanowiliśmy, że w domu na spokojnie przejrzymy strony internetowe firm, od
których zebraliśmy ulotki, oraz zerkniemy co ciekawego mają na Allegro w dziale
Zaproszenia Ślubne. Powiem szczerze,
że na samym początku przeglądania różnych opcji mój wniosek był taki, że nie ma
nic co by mnie zainteresowało. W końcu jednak
wybraliśmy zaproszenia właśnie na tym serwisie. Chciałabym zaznaczyć przy tym,
że przeszukiwanie i oglądanie wszystkich ofert zajęło sporo czasu. A ja
chciałam bardzo dokładnie „obadać” każde zaproszenie, które przykuło moją
uwagę. Finalnie spośród kilku różnych zaproszeń, które „przeszły do finału”
wybraliśmy dwa rodzaje, które podobały nam się najbardziej. Po eliminacjach
nadszedł czas na decyzję, które z owych dwóch rodzajów podoba nam się bardziej.
Nie mogliśmy zdecydować (bardziej ja : ) ), które z nich wybrać. Przyglądając
się raz po raz to jednemu, to drugiemu, co chwilę stwierdzałam, że to, na które
teraz patrzę jest ładniejsze. I tak w kółko : ) W końcu po wielu nieudanych
próbach podjęcia decyzji zdecydowaliśmy, że bierzemy oba rodzaje. W związku z
tym, że jeden rodzaj zaproszeń sprawiał wrażenie bardziej poważnych, a drugi
wydawał się taki bardziej „fikuśny”, zdecydowaliśmy, że te pierwsze będą
wysłane rodzinie (tzn. „starszyźnie”), a te drugie naszym znajomym (czyli można
powiedzieć, że „młodzieży”). Wydaje mi się, że jest to dobry pomysł na
wybrnięcie z takiej sytuacji, kiedy macie problem z wyborem. No bo kto
powiedział, że wszystkie zaproszenia muszą być takie same? : )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz