Myślę, że nie muszę zaczynać tego
posta od stwierdzenia, że solarium szkodzi. O tym raczej wie każdy z nas. Media
oraz różne artykuły skutecznie dostarczają nam informacji na ten temat strasząc
rakiem skóry oraz zmarszczkami i przebarwieniami, które spowodują , że będziemy
wyglądały na 10 lat starszą. I słusznie. Jak najbardziej popieram takie stanowisko,
gdyż jestem wielką przeciwniczką solarium. Po pierwsze właśnie dlatego, że moja
cera oraz skóra i ich wygląd są dla mnie bardzo ważne. Od zawsze miałam małego
świra na punkcie dbania o ciało. Przede wszystkim o skórę twarzy. I tak mi
zostało do dzisiaj. Po drugie, byłam na solarium raz. Za namową koleżanki i więcej
nie poszłam. Leżenie w czymś co przypomina trumnę zdecydowanie nie jest w moim
guście. Jeśli już mam ochotę się poopalać to wolę słońce. Z odpowiednim filtrem
oczywiście. Używam minimum 20-stki. Niski faktor czy też przyspieszacz opalania
nie pomogą nam uzyskać lepszej opalenizny. Mogą tylko pogorszyć stan naszej
skóry, a tego chyba przed ślubem (i nie tylko mam nadzieję) byśmy nie chciały.
I wcale nie jest prawdą, że opalając się przy użyciu kremu z wysokim filtrem
nie opalimy się wcale. Może wolniej, ale na pewno się opalimy. I na pewno ta
opalenizna będzie wyglądała „zdrowo” – czyli unikniemy efektu zjaranej frytki :
) Są niestety osoby, które są uzależnione
od opalenizny. Nie są one w stanie zaakceptować
jej braku. Bez niej czują się mniej widoczne, mniej atrakcyjne. Jest to wtedy
poważny problem, z którym dobrze jest zwrócić się do specjalisty po pomoc. No dobrze, ale co w takim razie zrobić w
momencie kiedy zależy nam na opalonej skórze na naszym ślubie? Latem czy nawet
wiosną nie jest to problem, gdyż słońca zazwyczaj jest pod dostatkiem (a przynajmniej
powinno go tyle być). Gorzej jest zimą, czy jesienią kiedy słońce raczej nas
nie rozpieszcza. Wtedy kusi skorzystanie z solarium. Istnieje wyjście z
sytuacji w postaci opalania natryskowego. Jest ono wprawdzie kosztowne –
minimum 100 zł – ale efekt powinien zadowolić nawet najbardziej wybredną panią.
Dodatkowo kosmetyczka odpowiednio doradzi jaki odcień powinien zostać
zastosowany, tak by całość nie wyglądała sztucznie. Pamiętajmy, aby taki zabieg zrobić kilka dni
przed ślubem, nie natomiast na ostatnią chwilę. Te z nas, które mają wprawę mogą
pokusić się o zastosowanie samoopalacza. Przed jego użyciem należy dobrze
spilingować całe ciało, wtedy jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że zostaną
smugi. W każdym z trzech przypadków
(słońce, opalanie natryskowe, samoopalacz) musimy pamiętać przede wszystkim o
umiarze. Opalenizna powinna podkreślać naszą urodę, nie natomiast szpecić nas. Dobrze
jest więc wiedzieć co nam pasuje, a co już raczej nie (moja skóra najlepiej wygląda,
gdy jest lekko złoto-brązowa). Musimy wziąć też pod uwagę kolor sukni. Kiedy
idziemy do ślubu w sukni koloru kremowego to gdy zdarzy nam się jednak
przesadzić z opalenizną jej bardzo ciemny odcień nie będzie wyglądał jeszcze
tak najgorzej. Inaczej kiedy nasza suknia jest w kolorze czystej, śnieżnej bieli.
Wtedy zbyt mocna opalenizna powoduje , że niestety stajemy się „koszmarną panną młodą”. Do takiego looku brakuje jeszcze
cekinowych tipsów oraz mocno wyskubanych, aczkolwiek podkreślonych, brwi :
P Jeśli są osoby, które mają ochotę tak wyglądać
to oczywiście nie można im tego zabronić. Ja się na taki look nie zdecydowałam.
I dobrze było mi z moją bladzizną wtedy, i dobrze mi teraz : ) Dodam też, że na
jakikolwiek sposób opalenia się byśmy się nie zdecydowały, to pamiętajmy, aby opalić
się równomiernie. Białe ślady od ramiączek naprawdę nie są wskazane…..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz