czwartek, 11 września 2014

SOLARIUM




Myślę, że nie muszę zaczynać tego posta od stwierdzenia, że solarium szkodzi. O tym raczej wie każdy z nas. Media oraz różne artykuły skutecznie dostarczają nam informacji na ten temat strasząc rakiem skóry oraz zmarszczkami i przebarwieniami, które spowodują , że będziemy wyglądały na 10 lat starszą. I słusznie. Jak najbardziej popieram takie stanowisko, gdyż jestem wielką przeciwniczką solarium. Po pierwsze właśnie dlatego, że moja cera oraz skóra i ich wygląd są dla mnie bardzo ważne. Od zawsze miałam małego świra na punkcie dbania o ciało. Przede wszystkim o skórę twarzy. I tak mi zostało do dzisiaj. Po drugie, byłam na solarium raz. Za namową koleżanki i więcej nie poszłam. Leżenie w czymś co przypomina trumnę zdecydowanie nie jest w moim guście. Jeśli już mam ochotę się poopalać to wolę słońce. Z odpowiednim filtrem oczywiście. Używam minimum 20-stki. Niski faktor czy też przyspieszacz opalania nie pomogą nam uzyskać lepszej opalenizny. Mogą tylko pogorszyć stan naszej skóry, a tego chyba przed ślubem (i nie tylko mam nadzieję) byśmy nie chciały. I wcale nie jest prawdą, że opalając się przy użyciu kremu z wysokim filtrem nie opalimy się wcale. Może wolniej, ale na pewno się opalimy. I na pewno ta opalenizna będzie wyglądała „zdrowo” – czyli unikniemy efektu zjaranej frytki : )  Są niestety osoby, które są uzależnione od opalenizny. Nie są one  w stanie zaakceptować jej braku. Bez niej czują się mniej widoczne, mniej atrakcyjne. Jest to wtedy poważny problem, z którym dobrze jest zwrócić się do specjalisty po pomoc.  No dobrze, ale co w takim razie zrobić w momencie kiedy zależy nam na opalonej skórze na naszym ślubie? Latem czy nawet wiosną nie jest to problem, gdyż słońca zazwyczaj jest pod dostatkiem (a przynajmniej powinno go tyle być). Gorzej jest zimą, czy jesienią kiedy słońce raczej nas nie rozpieszcza. Wtedy kusi skorzystanie z solarium. Istnieje wyjście z sytuacji w postaci opalania natryskowego. Jest ono wprawdzie kosztowne – minimum 100 zł – ale efekt powinien zadowolić nawet najbardziej wybredną panią. Dodatkowo kosmetyczka odpowiednio doradzi jaki odcień powinien zostać zastosowany, tak by całość nie wyglądała  sztucznie.  Pamiętajmy, aby taki zabieg zrobić kilka dni przed ślubem, nie natomiast na ostatnią chwilę. Te z nas, które mają wprawę mogą pokusić się o zastosowanie samoopalacza. Przed jego użyciem należy dobrze spilingować całe ciało, wtedy jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że zostaną smugi. W każdym z trzech  przypadków (słońce, opalanie natryskowe, samoopalacz) musimy pamiętać przede wszystkim o umiarze. Opalenizna powinna podkreślać naszą urodę, nie natomiast szpecić nas. Dobrze jest więc wiedzieć co nam pasuje, a co już raczej nie (moja skóra najlepiej wygląda, gdy jest lekko złoto-brązowa). Musimy wziąć też pod uwagę kolor sukni. Kiedy idziemy do ślubu w sukni koloru kremowego to gdy zdarzy nam się jednak przesadzić z opalenizną jej bardzo ciemny odcień nie będzie wyglądał jeszcze tak najgorzej. Inaczej kiedy nasza suknia jest w kolorze czystej, śnieżnej bieli. Wtedy zbyt mocna opalenizna powoduje , że niestety stajemy się „koszmarną  panną młodą”. Do takiego looku brakuje jeszcze cekinowych tipsów oraz mocno wyskubanych, aczkolwiek podkreślonych, brwi : P   Jeśli są osoby, które mają ochotę tak wyglądać to oczywiście nie można im tego zabronić. Ja się na taki look nie zdecydowałam. I dobrze było mi z moją bladzizną wtedy, i dobrze mi teraz : ) Dodam też, że na jakikolwiek sposób opalenia się byśmy się nie zdecydowały, to pamiętajmy, aby opalić się równomiernie. Białe ślady od ramiączek naprawdę nie są wskazane…..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz