Wybór sukni ślubnej to niewątpliwie najprzyjemniejszy, a
zarazem najtrudniejszy (przynajmniej dla takich wybrednych jak ja : ) )
moment ze wszystkich, z którymi mamy do
czynienia podczas przygotowań do TEGO DNIA. Wszystko dlatego, że chcemy wyglądać pięknie i wyjątkowo – to zrozumiałe. Są
panie, które od razu wiedzą czego oczekują i jaka ma być ich kreacja. Inne z kolei szukają po prostu takiej, która im
się spodoba. Ja należałam do grupy drugiej. Nie wiedziałam jaką dokładnie
chciałabym suknię – czy bardziej czy mniej rozłożystą, czy z rękawami, czy
jednak z „gołą” górą. Wiedziałam natomiast następujące rzeczy: ma być koloru
kremowego, a dół, czyli spódnica, nie ma być zdobiona. Ogólnie chciałam czegoś
skromnego, ale jednak nie za bardzo. Szukałam takiej sukni, która zrobi na mnie
wrażenie. Mierząc różne modele czekałam aż któryś spowoduje, że poczuję „to coś”.
Że poczuję, że to jest właśnie TA
suknia. W następnym poście opowiem jak to było z moimi poszukiwaniami, tymczasem
napiszę co nieco o tym jak się do nich przygotować, żeby choć trochę było nam
łatwiej. Oczywiście najlepiej jest wiedzieć czego chcemy i po prostu z gotowymi
pomysłami przyjść do salonu. Możemy też kupić sobie katalog ślubny, lub dwa
(nie polecam kupować 10, gdyż zdjęcia
się często powtarzają) i pozaznaczać w nim co nam się podoba. Może być tak, że
w jednej sukni podoba nam się np. gorset, a z innego modelu spódnica. W takim
przypadku możemy zlecić krawcowej uszycie danej kreacji, lub poprosić panią z
salonu, aby sprawdziła czy nie ma takiej, która łączyłaby by w sobie te elementy.
Pamiętajmy, aby po suknię nie wybierać się w ostatniej chwili. Tzn. najlepiej zrobić
to mniej więcej pół roku przed datą ślubu. W moim przypadku poszukiwania
musiałam zacząć od razu jak tylko załatwiliśmy sprawy pierwszej wagi, czyli
salę, księdza, kamerzystę, zespół oraz fotografa, gdyż do mojego ślubu było właśnie
pół roku od daty kiedy to podjęliśmy tę ważną decyzję : ) Dlaczego minimum pół roku wcześniej? Weźmy
pod uwagę fakt, że być może suknia będzie potrzebowała jakichś poprawek, lub
może trzeba będzie sprowadzić taki sam model, ale w kolorze jaki sobie wybrałyśmy
(np. w salonie mają białą, a my chcemy kolor kremowy). Czasami zdarza się, że
konkretny model został już sprzedany innej klientce i wtedy trzeba złożyć
zamówienie u producenta, aby uszył suknię właśnie dla nas. A wiadomo, różnie to bywa z przesyłkami, z czasem
realizacji zamówień, więc chyba lepiej nie ryzykować. Oczywiście inaczej sprawy
się mają kiedy do naszego ślubu są np.
trzy, czy dwa miesiące (a są pary, które decydują się zorganizować wszystko w
tak krótkim czasie). Wtedy niestety jedyną opcją jest odsunąć na bok
wybrzydzanie i zdecydować się na to, co
jest dostępne od zaraz, gdyż raczej może nie być czasu na jakiekolwiek,
nazwijmy to, fanaberie. Dobrze jest znać
samą siebie, swoją figurę, aby wiedzieć jakie modele będą nam pasowały. Jeśli
chodzi o suknie ślubne to wyróżniamy następujące fasony: księżniczka – bardzo
rozłożysta suknia, litera A – mniej rozłożysta niż księżniczka, empire (długa, powłóczysta,
prosta) oraz ryba, czy też syrena, jak kto woli. Nie jestem ekspertem ds. figur
kobiecych (samej mi jakoś ciężko ocenić jaki ja mam typ – pewnie zupełnie inny
niż mi się zdaje : ) ), ale wiem jedno. Jeśli również ekspertami w tej
dziedzinie nie jesteście to na samym początku Waszej przygody z mierzeniem
poproście po prostu o wszystkie te rodzaje sukien, aby zobaczyć co Wam pasuje –
tak będzie najprościej. Nie muszą to być suknie, które Wam się podobają. Ważne, by
zobaczyć jak prezentuje się na Was dany fason. Może po takim mierzeniu odkryjecie
coś co Was zaskoczy? Ja byłam zaskoczona. Czym? O tym w następnym odcinku : P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz