Przyznam się, że na początku
byłam nastawiona dość sceptycznie do opcji ślubu w piątek. Sama nie wiem
dlaczego. Przecież tyle słyszałam o parach, które ślub brały nawet nie w
piątek, ale zupełnie inny dzień tygodnia. Wydawać by się więc mogło, że ślub
„nie w sobotę” jest ostatnio normą, i że to dzisiaj nic „dziwnego”, czy innego.
Pary, które nie chcą czekać rok lub dłużej na TEN DZIEŃ często decydują się
wziąć ślub w dzień inny niż sobota głównie dlatego, że po prostu w lokalach nie ma wolnych
sobót na najbliższy okres. Jeśli chodzi o mnie to myślę, że mój
sceptycyzm wziął się z tego, iż, w niektórych sprawach jestem tradycjonalistką
i już. Ale tylko w tych przez siebie wybranych. Na przykład, tradycja mówi, że
noc przed ślubem państwo młodzi powinni spędzić oddzielnie. Nie przeszkadzało
mi zupełnie, że ja i Michał tę noc spędzamy razem. Tak samo nie przejęłam się
tym, że buty panny młodej nie powinny mieć odkrytych palców (chociaż to
bardziej przesąd niż tradycja), czy tym, że to nie rodzice, ale obsługa lokalu
witała nas po przyjeździe na salę weselną chlebem i solą. A w kwestii dnia
ślubu uparcie krążyła mi nad głową myśl, że to musi być w sobotę. Jak już wiecie z moich
wcześniejszych opowieści, trochę nie mieliśmy wyjścia z dniem ślubu, tak więc
zdecydowaliśmy się na ten piątek. Trochę to trwało zanim się przekonałam, że to
dobry pomysł. A w zasadzie w dużej mierze przekonały mnie do tego moje
koleżanki. Każda z którą rozmawiałam twierdziła,
że to super opcja. Ja najbardziej martwiłam się tym, że przez wybór, jakby nie
patrzeć, dnia pracującego na dzień ślubu, zobliguję moich gości do wzięcia
urlopu. I wtedy właśnie jedna z moich wspaniałych koleżanek przekonała mnie, że
przecież to nie powinno stanowić żadnego problemu dla tych, którym zależy, aby
być z nami w tym dniu. Tak więc koniec końców ochłonęłam, oswoiłam się z datą i
dniem, wytłumaczyłam sobie, że przecież bez sensu teraz wszystko przekładać na
rok następny tylko po to, żeby mieć ślub w sobotę i zaczęłam się cieszyć tym,
że mogę spokojnie dalej działać z przygotowaniami : )
Podsumowując, zalety ślubu w piątek to:
1.zniżki, które często oferują lokale, fotografowie, kamerzyści,
zespoły i inni usługodawcy;
2.dłuższy „ślubny weekend”, czyli niedziela dla Was : ) ;
3.nie trzeba czekać ze ślubem do następnego roku, bo
wszystkie soboty są zajęte;
4.łatwiej o wolną konkretną godzinę u fryzjera, gdyż to
soboty są najbardziej oblegane przez panny młode;
5. w kościele macie szansę być jedyną parą, która tego dnia
bierze ślub – czyli nie musicie z nikim kłócić się o wystrój kościoła (nigdy
nie wiadomo na kogo się trafi ; ) ) ;
6. poprawiny mogą
trwać i trwać, bo nikt z gości nie musi szybko uciekać, żeby w poniedziałek
wstać do pracy, gdyż ma jeszcze niedzielę na odpoczynek.
Natomiast jeśli chodzi o wady to przychodzi mi na myśl,
tylko to, że goście rzeczywiście muszą brać sobie wolne w pracy specjalnie na ślub, ale jak już wspomniałam, jak powiedziała jedna z moich koleżanek,
jak komuś na Was zależy to nie powinien to być dla niego żaden problem. I już : D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz