Niektórzy pewnie dodali by do
poprzedniego posta na temat wad jeszcze jedną
- kilka miesięcy na zorganizowanie ślubu nie daje nam dużej możliwości, czy czasu, aby przejrzeć jak
najszerszą liczbę opcji, na przykład w kwestii wyboru dekoracji, tortu,
zaproszeń, itp. Planując natomiast ślub
na rok do przodu można je sobie przeglądać, przeglądać i przeglądać… Zgadza
się. Ja jednak uważam, że im więcej mamy tych różnych opcji do wyboru, tym
trudniej nam podjąć decyzję. Wiem też, że niektórzy uważają, że krótki czas
przygotowań oznacza wybieranie, na przykład wspomnianych już zaproszeń czy
dekoracji, na tzw. łapu capu. To nieprawda. Przykładem jest mój ślub właśnie,
na którym wszystko było dobrane w najmniejszym szczególe. Nawet zaproszenia. Tak na marginesie, dużo
ludzi twierdzi, że nie ma co się nad nimi „rozczulać” , bo i tak wylądują w
koszu. Z tym też niekoniecznie się zgodzę. Większość osób (sprawdziłam)
naprawdę przechowuje je na pamiątkę. Sama tak robię : ) Szczególnie jeśli są
naprawdę piękne. Nasze podobały się bardzo. A miałam przecież mało czasu na
decyzję jakie mają być. Próbuję więc powiedzieć, że wybór czegoś „na szybko”
nie znaczy, że to coś musi być beznadziejne czy gorsze od tego nad czym
zastanawialibyśmy się rok. Dobrze, ale skupmy się na tytułowych zaletach.
Pierwszą z nich (według mnie najważniejszą), którą już chyba nie raz
wspomniałam, jest to, że nie musimy czekać nie wiadomo ile na TEN DZIEŃ. I
myślę, że dalszy komentarz jest zbędny. Po drugie, przy krótkim czasie
organizowania wszystkie sprawy związane ze ślubem i weselem można wykonać jedna
po drugiej, bez „wielkich odstępów czasowych” . Może to być dużym ułatwieniem
dla tych, którzy łatwo wypadają z rytmu, kiedy wykonywana przez nich czynność
musi zostać przerwana na dłuższy czas. Ponieważ przy długim czasie
organizowania ślubu załatwiamy najpierw „standardowo” to co najważniejsze, a
więc salę, zespół, kamerzystę, fotografa, księdza (co przy „dobrych wiatrach”
można ogarnąć w kilka dni), a „konkretne załatwienie” („na dobre”) reszty
spraw można zostawić na okres
późniejszy, bliżej naszej daty, tworzy się nam więc „mała przerwa” między pierwszymi
załatwionymi kwestiami a załatwieniem kolejnych. Ewentualnie możemy zacząć się już rozglądać
za sukienką, zaproszeniami itd. No właśnie, rozglądać. Z reguły jeśli czegoś
nie musimy załatwić „na już” to wolimy trochę poczekać i najpierw się rozejrzeć.
Chociaż nie jest powiedziane, że planując ślub na rok do przodu nie można sobie
wszystkiego pozałatwiać na przykład w pierwsze 4 miesiące : ), a potem mieć trochę „wolnego” :
) Ale niektóre sprawy da się
rzeczywiście załatwić dopiero „na chwilę” przed TYM DNIEM. Jak choćby
winietki czy noclegi. W tym przypadku
akurat musimy przecież znać listę i liczbę osób, które na weselu się pojawią.
Bez tego nie zamówimy odpowiedniej ilości winietek z odpowiednimi nazwiskami.
Tak samo nie potwierdzimy w ciemno noclegów. Najczęściej para młoda prosi o
potwierdzenie najpóźniej na miesiąc, ewentualnie dwa, przed ślubem. No chyba,
że ktoś wysyła zaproszenia dużo szybciej i dużo szybciej potrzebuje
potwierdzenia. Ale o wyjątkach tu nie mówimy. Podsumowując, mamy po równo. Dwie
wady i dwie zalety. Innych nie widzę oprócz wyżej opisanych. Będących zresztą
wnioskami z mojego własnego doświadczenia : )
|
Hurrrra!!! : D |
|
Udało się wszystko!!!! : D |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz