sobota, 27 września 2014

NIE OD RAZU, MIŁA NIE OD RAZU : )




 
Nie zliczę ile sukni zdążyłam przymierzyć zanim zdecydowałam się na tę jedną jedyną. Być może moja siostra, która towarzyszyła mi na każdej przymiarce, prowadziła jakieś statystyki : ) Tego nie wiem, ale wiem, że momentami miała mnie już dość. Niestety, taki urok osób wybrednych, które same nie do końca wiedzą czego szukają : ) Jak już zdążyłam wspomnieć, na początku swej drogi poszukiwawczej wiedziałam tylko, że nie chcę niczego z dużą ilością warstw, falban, koronek, drapowań, zdobień itd. Miało być skromnie, ale nie za. Więc mierząc każdą suknię zwracałam uwagę przede wszystkim na to,  czy spełnia właśnie te kryteria. Już na samym początku przymierzyłam suknię, która potem okazała się być właśnie TĄ, choć nie od razu o tym zdecydowałam : P   A było to tak: za górami, za lasami – taki żart ; )  Ok., teraz pełna powaga. Wydaje mi się, że była to druga moja przymiarka – to wtedy pierwszy raz miałam na sobie swoją przyszłą suknię ślubną. Spodobała mi się i już byłam prawie zdecydowana, że ją biorę. Jednak, jak to ja, musiałam pomęczyć jeszcze trochę panie z salonu oraz moją siostrę (w końcu sama chciała być świadkową : P ) i zaliczyć jeszcze parę przymiarek wciskając na siebie miliony sukien : )  Przyjeżdżając na kolejne przymiarki zawsze mierzyłam właśnie TĘ suknię (tzw. faworytkę  w „slangu” pań z salonu : ) ) oraz inne, które ewentualnie przykuły moją uwagę. W końcu za którymś razem stwierdziłam, że już nie wiem czy ona mi się podoba. Suknia ta „zjeździła” trochę miast, a nawet państw, uczestnicząc, oczywiście na modelkach : ), na różnych pokazach podczas targów ślubnych. Była nawet w sumie trochę sfatygowana. Za kolejnym razem pani z salonu poinformowała mnie, że ma model ”mojej” sukni w kolorze kremowym i zupełnie nowy, bo dopiero co przyjechał od producenta. I wtedy stało się TO. Zakochałam się w niej an nowo i chyba jeszcze bardziej, niż gdy mierzyłam ją za pierwszym razem. To dziwne, ale ten model kremowy, nowy, „świeży” jakoś tak prezentował się zupełnie inaczej niż tamten, który mierzyłam na samym początku. W ogóle miałam wrażenie jakbym  mierzyła zupełnie inną suknię. Zapytałam nawet panią z salonu „czy to jest ta sama suknia?” : )  Podsumowując, nie odrzucajcie od razu tej opcji, która początkowo niby się podoba, ale budzi Wasze wątpliwości. Zawsze coś ”starego” można odkryć zupełnie na „nowo” : ))) Tak właśnie zdecydowałam się pójść do ślubu w modelu Annais Nanteza – mojej starej-nowej sukni : DDDD




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz